Nasze państwo zatrudnia około pół miliona urzędników, czyli więcej niż słynąca z biurokracji Francja. Pol-ski przedsiębiorca musi wykonać dwa razy więcej procedur i ponieść trzy razy wyższe koszty administracyjne niż w krajach Europy Zachodniej.
Tych kilka liczb oraz nieprzyjemne doświadczenia większości Polaków z urzędami doskonale pokazują, w jak fatalnym stanie jest polska administracja. Procedury administracyjne bywają tak zajmujące, że częste stało się zjawisko brania wolnego dnia w pracy, by załatwić jakąś sprawę urzędową.
Nowy dowód osobisty
Rozwiązanie problemów kolejne rządy upatrują w zinformatyzowaniu urzędów państwowych. Duże nadzieje wiąże się np. z projektem wymiany dowodów osobistych. Mimo że stosunkowo niedawno zakończono wymianę tych dokumentów, z wersji książeczkowej na plastikową, najprawdopodobniej już w 2011 roku rozpocznie się kolejna wymiana. Nowe dowody będą miały jedną poważną zmianę – w plastikową kartę zostanie wtopiony chip, na którym będzie zapisana część danych. Według MSWiA, umożliwi to elektroniczne potwierdzenie tożsamości, uwierzytelni posiadacza dokumentu podczas dostępu do systemów teleinformatycznych oraz umożliwi zainstalowanie danych, potrzebnych do korzystania z podpisu elektronicznego. Ustawa umożliwiająca korzystanie z niego została podpisana w 2001 roku przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, ale w praktyce podpis elektroniczny nie był stosowany.
Przyczyną są zbyt restrykcyjne przepisy oraz cena zestawu do elektronicznego podpisywania dokumentów. A szkoda, bo możliwości, jakie daje podpis elektroniczny, są ogromne. Do specjalnego czytnika wystarczyłoby włożyć dowód osobisty, a następnie podać znane tylko nam hasło, aby złożyć wnioski do urzędów, rozliczyć się z fiskusem, czy podpisać umowę drogą elektroniczną. Poza tym na chipie będzie można zapisać też inne dane, co w przyszłości umożliwi np. korzystanie z dokumentu zamiast książeczki zdrowia czy legitymacji szkolnej.
W przeciwieństwie do dziś obowiązującego wzoru dokumentu, projekt nowego dowodu osobistego nie zawiera rysopisu, podpisu graficznego oraz adresu zameldowania. Usunięcie tego ostatniego, nawet w formie elektronicznej, wydaje się jednak nierozważne. Jeden z wielu przykładów – odbiór na poczcie listu poleconego. Skąd pracownik poczty ma wiedzieć czy np. Magdalena Nowak, która chce odebrać list, to ta osoba, do której jest on adresowany czy może osoba postronna. Podobnie w wypadku innych instytucji czy firm (np. banków). Nie wiadomo, w jakim zakresie nasze dane byłyby dostępne dla postronnych osób, ale usunięcie adresu zameldowania z dowodu w praktyce uniemożliwia dostęp do naszych prywatnych danych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Karol Kloc, dziennikarz naukowy