Projekt PiS zmierza w kierunku władzy autorytarnej. Model prezydencki sprawdził się właściwie tylko w USA. W innych przypadkach grozi pewnym wynaturzeniem.
Zdecydowanie bliższy mi jest pomysł PO, zmierzający do wzmocnienia roli rządu i jego odpowiedzialności za sprawowanie władzy. Wprawdzie projekt PiS daje także dużą władzę premierowi, ale to z kolei jest niekonsekwencja. Minusem jest także osłabienie roli parlamentu. Trybunał Konstytucyjny zostaje de facto ograniczony w swoim działaniu.
Nie ma Rzecznika Praw Obywatelskich w dzisiejszym rozumieniu. Powoływany jest rzecznik przez premiera, ale nie może występować ze skargą do Trybunału Konstytucyjnego. Dziwna jest również logika projektu, która zezwala prezydentowi na odwoływanie sędziów. To była zresztą logika falandyzacji prawa: prezydent Wałęsa tłumaczył, że skoro to on powołał szefa KRRiTV, może go również odwołać. Tymczasem nie można domniemywać kompetencji. Kompetencja do czegoś musi być wyraźnie stwierdzona. I jeśli zostałoby to tak sformułowane, to nad sędziami zawsze wisiałaby groźba, że zostaną odwołani, jeśli wyroki nie spodobają się władzy. To byłby koniec sądownictwa w Polsce.
Nie ma też sensu zapisywanie na nowo, że konstytucja jest najwyższym prawem RP, bo taki zapis już jest. A jeśli występuje sprzeczność, na przykład w przypadku wprowadzaniu prawa unijnego – to albo trzeba konstytucję zmienić, albo wystąpić z Unii. Co do wprowadzenia dodatkowego zapisu chroniącego życie – nic złego się nie stanie. Ale w moim przekonaniu, obecny art. 38 chroni to życie od poczęcia w sposób niebudzący żadnych wątpliwości. W projekcie PiS podoba mi się natomiast wrażliwość historyczna, większy akcent na dorobek naszego kraju. Dotąd faktycznie trochę zapominano o akcencie patriotycznym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Prof. Andrzej Zoll, b. rzecznik praw obywatelskich, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego, wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim