Pielgrzymi schodzą do podziemia. Modląc się na Mszy św. ponad sto metrów pod ziemią, wpatrują się w wykute w szarej bryle krucyfiksy i dziękują Temu, który słono zapłacił za nasze zbawienie.
Wstępowanie ku Bogu polega najpierw i przede wszystkim na długim zstępowaniu – naucza brat Efraim. Pielgrzymi odczują tę dewizę na własnych nogach, schodząc po 380 drewnianych stopniach. W Wieliczce otwarto właśnie pierwszy w Polsce podziemny szlak pielgrzymkowy. Jego nazwa „Szczęść Boże” nie jest tanim chwytem marketingowym. Staropolskie pozdrowienie słyszę tu na każdym kroku. – Nawet za socjalizmu, gdy do kopalni zjeżdżali przedstawiciele komitetu partyjnego, napotkanych w korytarzach górników pozdrawiali tym zawołaniem – uśmiecha się Leszek Kozłowski.
Zna kopalnię jak własną kieszeń. Pierwszą wycieczkę oprowadził w 1967 roku. Podziemna trasa pątnicza nie jest dorabianiem na siłę ideologii do zastanej sytuacji. – Tu, pod ziemią, nawet zwykła pompa ściągająca słoną wodę, zalewającą kopalnię, nosi bardzo pobożną nazwę: „Paternoster”. Dlaczego? Bo łańcuchy z obciążnikami przypominały górnikom różaniec – wyjaśnia pan Leszek. Pielgrzymi zwiedzą zabytkowe solne i drewniane kaplice. Trasa rozpoczyna się w XVII-wiecznej wykutej w soli kaplicy św. Antoniego, prowadzi przez kaplicę Świętego Krzyża, ufundowaną jako wotum za uratowanie w XIX wieku kopalni przed zalaniem wodą, i wiedzie wprost do serca podziemnych labiryntów – największej kaplicy solnej na świecie. Pod ziemią funkcjonowało aż 40 miejsc kultu. Istniało też mnóstwo kaplic przenośnych, które wędrowały wraz z górnikami po ciemnych labiryntach.
Ciemność widzę!
Rusza lina. Trzymający się jej kurczowo górnicy zjeżdżają w mrok. Z głośników sączy się hymn „Salve Regina”. To fragment barwnego widowiska, które rozgrywa się na oczach turystów pod ziemią. Maryjny hymn śpiewali górnicy schodzący lub zjeżdżający na linie do kopalni. To była ich poranna modlitwa. Zdarzało się, że harowali tu od świtu do nocy, więc wjeżdżając na powierzchnię lub gramoląc się po wykutych w skale schodkach, nie mieli już siły śpiewać. Dlaczego wybrali akurat pogrzebowy hymn maryjny? To proste – wyjaśnia pan Leszek. – Zjazd do kopalni kojarzył się im ze zstępowaniem do grobu. Tonęli w mrocznych czeluściach ziemi i nie wiedzieli, co ich tam spotka. W skałach czaił się złowrogi metan. Nic dziwnego, że wyjeżdżając na powierzchnię, górnicy mawiali: „Wracamy do świata”.
Gorzkie Żale w słonej kaplicy
„Gorzkie żale przybywajcie” – głos wiernych odbija się od słonych ścian kaplicy Świętego Krzyża. Co roku w Wielki Piątek podziemne kaplice tętnią życiem. Mijam makarony i kalafiory, przechodzę obok uwijających się w jaskini krasnoludków. Nie, nie. Nie brakuje mi tlenu. Makarony i kalafiory to nazwy solnych nacieków, a wykute w skale krasnale rzeczywiście pracują w pocie czoła. Po wielickiej kopalni oprowadza aż 400 przewodników. Zdarza się, że muzeum przeżywa jednego dnia najazd 7 tys. turystów. Tylko w ubiegłym roku po drewnianych schodach zeszło ponad milion zwiedzających. Wielicka kopalnia działa nieprzerwanie od połowy XIII wieku. W tym czasie na 9 poziomach, sięgających do 327 metrów w głąb, wybrano sól z 2040 komór. W 1978 roku kopalnię wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz