Przejadą na dwóch kółkach przez całą Afrykę tam i z powrotem. Chcą powtórzyć wyczyn zapomnianego polskiego podróżnika Kazimierza Nowaka.
Wyprawa, która ruszyła 4 listopada, potrwa 2 lata. To będzie sztafeta. Zespoły, liczące zwykle po 4 kolarzy, zmieniać się będą co miesiąc. Trasa wyprawy będzie się niemal pokrywać z tą, którą ponad 70 lat temu pokonał Kazimierz Nowak. Jednak to nie długość dystansu będzie największą trudnością. Kazimierz Nowak, który odbył niemal identyczną podróż w latach 1931–1936, kilka razy otarł się o śmierć. Natrafił na lokalne wojny, tonął w rzece, przeżył ataki dzikich zwierząt, a gdy rozpadł mu się rower, podróżował konno, pieszo i czółnem. Przeżył, ale wycieńczony i osłabiony afrykańskimi chorobami zmarł niespełna rok po powrocie do Polski.
Pokora i lęk
– Najbardziej boję się pierwszego, libijskiego odcinka, którego będę liderem i nawigatorem – mówi główny organizator wyprawy Piotr Sudoł. – Mamy dwa GPS-y, ale każdy nawigator wie, że takie urządzenia są zawodne. Zawsze nawiguje się według rzeźby terenu. Ale jak można to robić na pustyni? Tam trudno odnieść się do punktów stałych. Dlatego podchodzę do tego z pokorą, bo wiem, że będzie trudno – mówi Piotr Sudoł. A wojny? Na przykład w Sudanie jest bardzo niebezpiecznie. – Jeżeli będzie to konieczne, będziemy omijać te rejony. Mamy gotowe różne warianty trasy – mówi Piotr Sudoł. Dodaje, że liderem etapu prowadzącego przez niebezpieczną Demokratyczną Republikę Konga jest Janusz Adamski – himalaista, zdobywca korony ziemi (wszystkich ośmiotysięczników), który pół roku temu był w Kongu i zostawił tam przezornie samochód z napędem na 4 koła. – To jest najlepsza rekomendacja, że da sobie radę – mówi organizator wyprawy.
Żwawe Dziadki
Wśród kilkudziesięciu uczestników afrykańskiego rajdu są dziennikarze i nauczyciele, właściciele restauracji i firm handlowych, studenci, naukowcy i zawodowi podróżnicy. Łączy ich zamiłowanie do przygód i sportów ekstremalnych. Niektórzy z nich byli już w na rowerach w Afryce. Dominik Szmajda całkiem niedawno podróżował tam samotnie na dwóch kółkach przez 4 miesiące. – Najmłodszy z nas ma chyba 25 lat. Najstarszymi będą pewnie członkowie klubu „Żwawe Dziadki” ze Śremu. Nie wypada pytać o wiek, ale niektórzy mogą mieć około siedemdziesiątki – mówi Piotr Sudoł. Wśród podróżników jest też kilka kobiet, jedną z nich jest Izabela Konczita-Gmitrowicz (pół-Kubanka). – Ona jest instruktorką chyba wszystkich rodzajów fitness – mówi z uznaniem lider wyprawy, a Iza najwyraźniej cieszy się na samą myśl o podróży: – Pojadę przez ładne tereny, przez Zimbabwe. Będzie ciekawie… ale bez prysznica – dopowiadam zaczepnie. – Nie szkodzi, damy radę! – śmieje się Iza, która nie tylko sama uprawia sport, ale też wykłada anatomię i fizjologię wysiłku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała