Nie mogłam powstrzymać myśli, że noszę w sobie obcego – mówi Miriam Virgo.
Rzadko wracała późno do domu. Pasowały do niej raczej wyjścia na próby chóru niż nocne eskapady po klubach. Wychowała się w pobożnej, chrześcijańskiej rodzinie w angielskim Reading. Miała 19 lat, gdy dostała pracę w firmie telemarketingowej. Wkrótce potem jej nowy szef postanowił zabrać wszystkich podwładnych wieczorem na drinka. Nie wypadało odmówić. Piła oranżadę; w towarzystwie kolegów z pracy wolała być trzeźwa. Podszedł do niej gość z innej bawiącej się w tym klubie ekipy, nazwijmy go John. Podał szklankę wina. Nie śmiała odmówić. Wypiła parę łyków, a kiedy nie patrzył, zostawiła resztę na barze. Tego, co się działo później, nie pamięta wyraźnie. Wie tylko, że zawróciło jej się w głowie i upadła. Pamięta, że kolega próbował jej pomóc; że próbowała znaleźć taksówkę. Niejasno pamięta też Johna, opierającego ją o ścianę. – Wiem, że nie byłam pijana, ale nie pamiętam, jak dostałam się do domu i co się działo po godz. 23.00 – powiedziała Miriam.
Czarna dziura
Pierwszą rzeczą, którą pamięta, jest to, że nazajutrz rano obudziła się w domu swego kolegi Laurela. - Co się stało? - spytała, a on odpowiedział, że zadzwonił do niego taksówkarz, który znalazł ją półprzytomną przy drodze, bez pieniędzy. W jej telefonie znalazł numer Laurela, więc do niego zadzwonił. Przyjaciel Miriam podał mu swój adres, poprosił o przywiezienie dziewczyny i zapłacił za kurs. Płakała, bełkotała coś niewyraźnie, więc pomyślał, że jest pijana. Zapakował ją do łóżka, żeby się wyspała. Miriam nie potrafiła wytłumaczyć Laurelowi, co się stało. Miała jakieś przebłyski pamięci, w których leżała na ziemi, a ktoś był na niej. Kołatało jej w głowie, że mogło do czegoś dojść, ale nie miała żadnych siniaków ani podartego ubrania. Miała za to w głowie jedną wielką czarną dziurę. W końcu sama sobie wytłumaczyła, że gdyby to był seks, to musiałaby o tym wiedzieć. Pomyślała, żeby iść na policję. – Tylko co ja im powiem? Pomyślą, że jestem idiotką – stwierdziła i postanowiła wyrzucić to wszystko ze swej świadomości.
To nie może być prawda
Jednak krótko potem podsłuchała w pracy plotkę o tym, że na imprezie spała z Johnem. Była wściekła. Wysłała do niego maila z żądaniem wyjaśnień. Odpowiedział, że próbował ją pocałować, ale ona nie chciała i do niczego nie doszło. Nie wiedziała, czy mu ufać. Ale co miała zrobić? Ulżyło jej, kiedy została wkrótce zwolniona z pracy. Poza tym zaczęła chodzić z Laurelem. Było jej tak dobrze, że nie zwracała uwagi, że ciągle jest zmęczona i kręci jej się w głowie. Do lekarza poszła dopiero wtedy, gdy upadła w supermarkecie. – Czy jest możliwe, że jest pani w ciąży? – zapytał. – Nie – odpowiedziała, bo między nią i Laurelem nie doszło nigdy do zbliżenia. W drodze powrotnej do domu wpadła do koleżanki, która była w szóstym miesiącu ciąży. Ona też stwierdziła, że to musi być ciąża. Miriam chciała od razu jej udowodnić, że to nieprawda i w łazience koleżanki zrobiła test ciążowy. – Nie, nie, to nie może być prawda – zszokowana potrząsała głową.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała