Ks. Tomasz Jaklewicz: Czy Pana zdaniem można porównywać aborcję do Holocaustu? Takiego porównania użył na przykład Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae”.
Richard Doerflinger: – Dla Żydów Holocaust jest czymś, czego nie da się z niczym porównać. Porównywanie aborcji wprost do Holocaustu działa w USA jak zatrzymanie właściwej dyskusji i skierowanie jej w stronę tego, jak bardzo jesteś agresywny. Trzeba być więc ostrożnym. Ale z drugiej strony nazistowska idea, że niektórzy ludzie nie są osobami godnymi życia, odpowiada pomysłom tych, którzy dzisiaj też chcą decydować, kto ma prawo żyć, a kto nie. Ta analogia wskazuje ważną prawdę.
A co Pan sądzi o posługiwaniu się zdjęciami ukazującymi okrucieństwo aborcji?
– Jest w Ameryce sporo ludzi, którzy pokazują brutalną prawdę o aborcji, używając np. ciężarówek z ogromnymi krwawymi billboardami. Moje doświadczenie jest takie, że reakcją na nie jest agresja przeciwko tym, którzy je pokazują. Dlatego preferuję pozytywną drogę – ukazywanie piękna ludzkiego życia od momentu poczęcia. Zdjęcia USG dziecka w łonie matki pokazują, że mamy do czynienia z człowiekiem. Przemysł aborcyjny bardzo się tego boi. Oni sami używają tych urządzeń. Pewien ekspert od aborcji tłumacząc, jak używać USG, ostrzegał, by ekran był zawsze niewidoczny dla kobiety.
To jakich argumentów używacie?
– Podkreślamy, że początek ludzkiego życia nie jest kwestią religii, ale biologicznym faktem. Embrion jest początkiem ludzkiego życia. Prawa człowieka dotyczą każdego człowieka bez wyjątku, także we wczesnej fazie rozwoju. Katolicy w USA powołują się na Akt Niepodległości, w którym mowa jest o tym, że „wszyscy ludzie są stworzeni jako równi, obdarzeni przez Stwórcę niezbywalnymi prawami”. Jako pierwsze wymienione jest prawo do życia.
Trudno uwierzyć, że to przekonuje zwolenników aborcji?
– Najnowsze badania pokazują, że więcej Amerykanów jest przeciwko aborcji. Zdecydowana większość ograniczyłaby legalność aborcji do kilku wyjątkowych sytuacji. Ludzie wolą jednak określać siebie jako pro-choice (za wyborem), ponieważ bycie pro-life kojarzy im się z ludźmi, którzy podkładają bomby pod kliniki aborcyjne.
Przypadki agresji ze strony działaczy pro-life rzeczywiście się zdarzały...
– Mówimy o ruchu, w którym biorą udział miliony ludzi. Są przypadki skrajnych postaw, ale tego typu zachowania zostały potępione przez wszystkie duże organizacje pro-life. Skrajności są wykorzystywane przez naszych oponentów i media. Sądzę jednak, że to się powoli zmienia. Bardzo pomogła debata nad ustawą zakazującą tzw. aborcji przez częściowe urodzenie. Kongres dwukrotnie zakazywał tej procedury, ale prezydent Clinton wetował to prawo. Procedura takiej aborcji jest tak okrutna, że nawet najbardziej delikatny opis tego nie ukryje. Wielu Amerykanów powiedziało wtedy: „jeśli tak wygląda pro-choice, to ja jestem pro-life”. Sądzę, że wtedy opinia społeczna zwróciła się przeciwko aborcji. Ostatecznie zakaz aborcji przez częściowe urodzenie podpisał prezydent George Bush w 2003 roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
O sukcesach i trudnościach amerykańskich ruchów obrony życia z Richardem Doerflingerem, rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz