Tu nawet nie chodzi o elektrownię wiatrową, która będzie na dachu tej szkoły. Chodzi o to, że jest to prawdopodobnie pierwsza w Polsce placówka oświatowa, powstająca na zasadzie partnerstwa prywatno-zakonnego.
Od kilku lat na pograniczu podmiejskich dzielnic Katowic – Piotrowic i Kostuchny – powstaje eleganckie osiedle – Bażantowo. Według szefów budującej go firmy Millenium Inwestycje, ma to być „miasto w mieście”. Są już domy jednorodzinne, bloki mieszkalne, centrum handlowo-usługowe i mniej więcej połowa mieszkańców. Czego jeszcze brakuje? – zastanawiali się twórcy osiedla. Odpowiedź nasunęła się sama: brakuje szkoły.– Dzieci, które są wożone do szkół w innych częściach miasta, nie mają kolegów z podwórka. A my chcieli-byśmy, żeby te dzieci miały dzieciństwo, takie jak my – podwórkowe. I żeby miały szkołę, do której można dojść na piechotę albo dojechać rowerem – mówi prezes i współwłaściciel spółki Millenium Inwestycje Krzysztof Lasoń.
Niekonwencjonalnie
Rok temu wystartowały poszukiwania kogoś, kto mógłby poprowadzić szkołę na Bażantowie. I nawet byli chętni, ale... – Najczęściej wszystko rozbijało się o kwestie finansowe. A my szukaliśmy kogoś, kto zapewni szkole stabilność. I to nie tylko finansową. Chodzi o to, że szkoła tworzona jest czasem przez charyzmatycznego dyrektora. Jeśli go braknie, placówka się wali. A my chcieliśmy zapewnić szkole stabilność, niezależnie od zmian personalnych – mówi drugi współwłaściciel firmy Millenium Inwestycje Piotr Płoskoń. Powstało pytanie: kto jest w stanie zapewnić taką stabilność, jest wiarygodny i zagwarantuje wysoki poziom nauczania i wychowania. Wtedy firma postanowiła szukać partnera wśród zakonów. Prowadzono rozmowy z jezuitami i salezjanami. Trzeci udziałowiec firmy – Jacek Piwkowski – zaproponował, by zwrócić się do pijarów, którzy mają 400 lat doświadczeń w prowadzeniu szkół, a ich działające od 100 lat krakowskie liceum słynie z bardzo wysokiego poziomu. – W rozmowach z pijarami zorientowaliśmy się, że obie strony muszą zmienić swój sposób myślenia – mówi Piotr Płoskoń. Przyznaje, że firma musiała zrezygnować z myślenia w kategoriach czysto ekonomicznych: marży i zysku. A gdy prowincjał, czyli przełożony polskich pijarów o. Józef Tarnawski, pytał o perspektywę czasową tej współpracy, katowiccy biznesmeni mówili o bardzo dalekim – jak im się wydawało – horyzoncie czasowym, czyli o 20–30 latach. – Proszę panów, my to liczymy w wiekach – uśmiechnął się na to o. Tarnawski.
Wątpliwości zakonu
Niekonwencjonalne podejście ze strony pijarów polegało na ich wejściu w długofalową współpracę z partnerem komercyjnym i na prowadzeniu szkoły w budynku, który do nich nie należy. Zwykle placówki pijarów działają w gmachach, które są ich własnością albo zostały im przekazane przez władze publiczne. – Na takie partnerstwo prywatno-zakonne otrzymaliśmy specjalne zezwolenie generała (przełożonego wszystkich pijarów na świecie – przyp. J.D.) – mówi o. Józef Tarnawski. Podkreśla, że argumentem decydującym było zapewnienie w umowie z Millenium Inwestycje pełnej swobody zakonu w prowadzeniu szkoły. Pijarzy zastanawiali się też, czy nie zdradzają swego charyzmatu, zakładając w ekskluzywnej dzielnicy szkołę, w której czesne wynosić będzie 650 zł w szkole podstawowej i 700 zł w gimnazjum. O. Tarnawski przyznał, że, decydując się na sprowadzenie pijarów do Katowic, poszedł za radą abp. Damiana Zimonia. Górnośląski metropolita zauważył, że warto założyć taką szkołę, ale jednocześnie budować fundusz stypendialny, zachęcać bardziej zamożnych rodziców do dobrowolnego
podwyższenia czesnego. W ten sposób można dać szanse mniej zamożnym i wielodzietnym, a w bogatszych rodzicach i ich dzieciach budować społeczną wrażliwość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała