Przypominanie przez niektórych dziennikarzy zarzutów skierowanych pod adresem ks. prałata Józefa Ko-walczyka, byłego kierownika Sekcji Polskiej Sekretariatu Stanu, bez próby rzeczowego przedstawienia faktów, jest formą postponowania osoby obecnego nuncjusza apostolskiego w Polsce.
Zimą tego roku, po publikacji „Rzeczpospolitej”, szeroko w mediach dyskutowana była kwestia kontaktów w latach 80. dyplomaty peerelowskiego, a jednocześnie oficera wywiadu, dr. Edwarda Kotowskiego „Pietro”, z ówczesnym pracownikiem Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, ks. prał. Józefem Kowalczykiem, obecnym nuncjuszem apostolskim w Polsce. W tej sprawie głos zabierał także „Gość Niedzielny”. Wydawało się, że dalszą dyskusję w tej sprawie ożywią jedynie odkrycia nowych źródeł archiwalnych. Stało się inaczej. W tekście Cezarego Gmyza „Zaraza za Spiżową Bramą” („Rzeczpospolita” 3–4.10. br.) na temat działań wywiadu PRL na kierunku watykańskim znalazło się zdanie, że najbardziej znanym kontaktem informacyjnym na tym kierunku był abp Józef Kowalczyk, zarejestrowany jako „Cappino”. Ta opinia nie powinna pozostać bez szerszego komentarza.
KI czy figurant?
W relacjach prasowych na temat rejestracji ks. Kowalczyka jako kontaktu informacyjnego (KI) powtarzała się informacja, że został on zarejestrowany przez Kotowskiego. Nie jest to prawda. Kotowski nigdy nie wnioskował do centrali o zarejestrowanie ks. Kowalczyka jako kontaktu informacyjnego ani w żadnej innej kategorii operacyjnej. Przypomnijmy: 15 grudnia 1982 r. ks. Kowalczyk został zarejestrowany w ewidencji Departamentu I MSW pod numerem 14092. Prawdopodobnie zrobił to oficer wywiadu PRL Andrzej Stefańczyk, który działał także pod nazwiskiem Wroński. Warto zwrócić uwagę na nieścisłości związane z tą rejestracją. Otóż Wroński stał na czele komisji, która w styczniu 1990 r. zniszczyła dwa tomy „akt sprawy czynnej” KI „Cappino”. Jednak w uzasadnieniu tego dokumentu napisano, że zniszczenie akt następuje w wyniku „objęcia stanowiska nuncjusza przez figuranta”. Czyli figurant, a nie kontakt informacyjny.
Tym ważniejszy to ślad, że taką klasyfikację akceptował oficer, który wcześniej rejestrował ks. Kowalczyka jako kontakt informacyjny. Sprawa jest istotna, gdyż to właśnie kategoria rejestracji, choć także bardzo niejednoznaczna, ponieważ dopuszczała sytuację, że osoba, z którą kontaktował się oficer wywiadu działający „pod przykryciem” innej funkcji, nie miała świadomości charakteru tych kontaktów, w opinii niektórych środowisk nieomal przesądzała o winie nuncjusza. W związku z protokolarnym zniszczeniem dokumentacji sprawy „Cappino” rodzi się także pytanie, w jaki sposób ocalała odręczna notatka Kotowskiego, sporządzona po spotkaniu z ks. Kowalczykiem 13 stycznia 1983 r. O ile zrozumiałe jest, że znajdowane są szyfrogramy, gdyż były one klasyfikowane według innego rozdzielnika, o tyle zachowanie rękopisu, który powinien być integralną częścią teczki „Cappino”, jest niezrozumiałe. Warto także dodać, że zachowanych 13 szyfrogramów informujących o spotkaniach z „Cappino” nie pisał Kotowski, który się z nim spotykał, ale szef rezydentury Jerzy Porowski, używający pseudonimu „Bralski”. Do ich napisania używał ręcznych notatek operacyjnych Ktowskiego. Ponieważ one jednak się nie zachowały, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, na ile szyfrogramy wiernie odtwarzały zapis źródła pierwotnego, czyli notatki ręcznej, powstałej wkrótce po rozmowie. Warto o tym pamiętać, gdy próbuje się każde słowo z szyfrogramu interpretować jako wyraz rzeczywistej opinii ks. Kowalczyka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski