Kiedyś Pokojowa Nagroda Nobla wędrowała do ludzi, których osiągnięcia w budowaniu pokoju i obronie praw człowieka były powszechnie znane: T. Roosevelt, M. L. King, A. Saharow, Matka Teresa, L. Wałęsa, Lekarze bez Granic.
W ostatnich latach jednak komitet przyznający Nagrody Nobla chce raczej pokazać polityczną poprawność, niż uhonorować osiągnięcia. Nie przyznano Nobla Janowi Pawłowi II, bo przynajmniej jeden z członków komitetu czuł niechęć do jego nauczania o moralności seksualnej.
Nagrodzono Cartera, prawdopodobnie najgorszego prezydenta w historii Ameryki. Teraz uhonorowano Obamę, bo, jak podejrzewam, komitet widzi w Obamie odbicie bajkowej wizji świata, która zakłada, że nie ma konfliktów, są tylko nieporozumienia, oraz, że lepiej jest łagodzić (radykalny islam lub Rosję) zamiast prowadzić politykę strategiczną.
Komitet Noblowski wyobraża sobie, że w ten sposób narzuca Obamie pewną wizję: jak laureat Pokojowej Nagrody Nobla może podjąć akcję przeciwko Iranowi, talibom czy H. Chavezowi lub rosyjskim imperialnym ambicjom?
Norweska głupota staje się niebezpieczna. Jeśli wybuchnie nowa wojna, ponieważ laureat pokojowego Nobla 2009 odstraszy Amerykę i jej sojuszników od odstraszania irańskiego potencjału nuklearnego, wtedy Norweski Komitet Pokojowy umoczy swoją pokojową nagrodę we krwi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
George Weigel, publicysta, członek EPPC w Waszyngtonie