W muzealnej kawiarni opryskliwa obsługa poda ci kawę w szklance. W jednej z sal zwiedzający mogą być nawet legitymowani – planują twórcy Muzeum PRL-u w Nowej Hucie.
Muzeum PRL-u powstaje w dużym socrealistycznym gma¬szys¬ku po dawnym kinie „Światowid” w Nowej Hucie. Zwiedzający będą mogli zobaczyć wystawy nie tylko na parterze i piętrze, ale też poniżej, w potężnym schronie przeciwatomowym na sto osób. Muzeum PRL-u ma być gotowe w 2011 roku. Jest filią powstającego w Warszawie Muzeum Historii Polski. Napisany przez zespół historyków scenariusz wystawy jest już gotowy i czeka na zatwierdzenie przez Radę Programową Muzeum PRL-u. W przyszłym roku plastycy przełożą go na obraz i dźwięk.
Dresik non-iron
– Wiesz, córciu, w PRL-u w sklepie był tylko ocet... – Jak to, tatusiu, w całym Carrefourze? Nie jest łatwo ludziom urodzonym w wolnej Polsce wyobrazić sobie, na czym polegało życie zwykłych ludzi w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. To dla młodzieży rzeczywistość tak odległa jak powstanie kościuszkowskie i potop szwedzki. Jeden z nauczycieli historii usłyszał kiedyś w liceum pytanie: „A czy PRL był też w innych państwach?”. Jest jednak także taka grupa młodzieży, którą PRL znacznie bardziej ciekawi niż dawniejsze okresy, bo wydaje się im bardziej egzotyczny. – Nawet moi bratankowie kupują w internecie ubrania z tamtych lat, jakieś dresiki typu non-iron, jakieś okropne krawaty i bluzy.
Młodzi wybierają z PRL-u rzeczy, które mogą bawić, np. tabliczki z napisami głoszącymi kult pracy – mówi Jadwiga Emilewicz, kierownik Muzeum PRL-u. Pewna moda na PRL przenika się z dzisiejszą modą na lata 80. – W autobusach widuję czasem kogoś młodego w dresie z napisem „CCCP” – dodaje Hubert Wołącewicz z Muzeum PRL-u. „CCCP” to rosyjski skrót nazwy Związku Sowieckiego. – Ciekawe, bo dla nas w latach 80. taki napis był szczytem obciachu, żaden z moich kolegów nigdy by tego nie założył – mówi. – Istnieje też wśród młodzieży drugi nurt: antykapitalistyczny. Niektórym młodym wydaje się, że dzisiejszy nadmiar towaru i nadmiar wyboru powodują pojawienie się sztucznych potrzeb. Tak bardzo nie lubią konsumpcjonizmu, że sądzą, że w czasach niedomiaru było lepiej – zauważa Jadwiga Emilewicz.
Club PRL
Nikt nie buduje dzisiaj w Polsce restauracji w stylu okresu wojen napoleońskich, natomiast knajpki stylizowane na PRL można spotkać w wielu dużych miastach. Nie są to lokale przeznaczone dla starszych, choć niektórzy z nich mogą mieć przecież do Polski Ludowej pewien sentyment jako do kraju młodości. Na przykład w knajpce „Propaganda” na krakowskim Kazimierzu przesiaduje głównie młodzież. Krakowski studencki „Club PRL” kusi neonem, na którym dumnie dzierży ster socjalistyczny młodzieniec. Tyle że dziwnie nie pasują do niego wypisane poniżej atrakcje lokalu, np. „bezprzewodowy internet”. – Najlepiej sprzedającym się u nas napojem jest ta oranżada – Paweł Berlatka, właściciel klubu „1949” w Nowej Hucie, wskazuje butelki wypełnione różową cieczą, stojące przy ladzie. Jedna kosztuje 2,50 zł. Słucham pana Pawła z niedowierzaniem, bo pamiętam smak oranżady z młodości. – Przecież to zwykle było paskudztwo! – wyrywa mi się. Paweł Berlatka kręci głową: – Nie, ona ma tylko landrynkowy smak. Moim zdaniem, jest smaczniejsza od coli i wielu napojów, w których czujesz chemię. Młodzież, szczególnie z zaprzyjaźnionego z nami III LO, gdy zabraknie oranżady, to komentuje, że to po prostu skandal – uśmiecha się szeroko właściciel. Oranżadę w jego lokalu kupują też starsi ludzie, których przywożą tu przewodnicy po Nowej Hucie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak