Od wyniku tego procesu zależy, czy aborcja na życzenie będzie legalna w Polsce i 46 innych krajach, od Władywostoku po Lizbonę i od Azerbejdżanu po Islandię.
Trzy obywatelki Irlandii złożyły w Europejskim Trybunale Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu skargę, której ostrze zwrócone jest przeciw postanowieniom konstytucji ich kraju. Akt ten nakazuje równą ochronę życia matki i jej nienarodzonego dziecka. Skarżące, które poddały się aborcji w Wielkiej Brytanii, uważają, że konieczność wyjazdu w tym celu z Irlandii naruszyła ich „zdrowie i samopoczucie” oraz spowodowała „ogromne obciążenie fizyczne, emocjonalne i finansowe”. Twierdzą, że związana z podróżą „zwłoka i uciążliwość” spowodowały, że musiały dokonać tak zwanej późnej aborcji. Zdaniem skarżących, występujących pod pseudonimami: A, B, C, a reprezentowanych przez Irlandzkie Towarzystwo Planowania Rodziny, konstytucyjny przepis chroniący życie nienarodzonych oraz wykonawczy względem niego przepis kodeksu karnego naruszają cztery artykuły Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. Są to: art. 2 (prawo do życia), art. 3 (zakaz tortur i poniżającego traktowania), art. 8 (prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego) i art. 14 (zakaz dyskryminacji).
Sąd krwawszy niż Bin Laden
Gdyby Europejski Trybunał Praw Człowieka stanął po ich stronie, oznaczałoby to uznanie aborcji za prawo człowieka, którego nie może znieść żaden przepis, nawet konstytucyjny. Oznaczałoby to podważenie regulacji chroniących życie nienarodzonych we wszystkich 47 krajach, które ratyfikowały wspomnianą konwencję. Są to wszystkie państwa europejskie (w tym Polska!), wyjąwszy Białoruś, a dodawszy Rosję, Turcję, Armenię, Gruzję i Azerbejdżan. Stałoby się tak tym bardziej, że decyzja w sprawie ABC przeciw Irlandii ma być podjęta przez Trybunał w najszerszym możliwym składzie, czyli przez tzw. Wielką Izbę. Jej orzeczenia są ostateczne i wiążące kraje-strony europejskiej konwencji praw człowieka.
Gdyby Trybunał podzielił racje skarżących, skutki byłyby takie jak w 1973 r. w USA, gdy tamtejszy Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie Roe przeciw Wade. Uznał w nim aborcję za prawo konstytucyjne. I choć domagająca się zgody na aborcję Jane Roe (właściwie: Norma McCorvey) po latach przyznała, że zeznania jej i innych świadków były fałszywe, to jednak wydany w jej sprawie precedensowy wyrok obowiązuje do dziś. W jego efekcie w majestacie prawa życie straciło grubo ponad 40 mln nienarodzonych Amerykanów. Bez udziału Bin Ladena i Saddama Husajna. Jak mówi Roger Kiska, prawnik z działającej na rzecz obrony życia organizacji prawniczej Alliance Defense Fund, wyrok europejskiego trybunału będzie miał skutki także dla USA. – Amerykańskie sądy nawet częściej biorą pod uwagę to, co w podobnych sprawach robią sądy w innych krajach – powiedział adwokat portalowi Lifesitenews.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała