W polskim futbolu oczywista wydaje się jedna zasada: że piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Choć... u nas nawet piłka może mieć kanty.
Kazimierz Górski mawiał, że piłka nożna to prosty sport: można wygrać, można przegrać i można zremisować. Ta maksyma nie jest już chyba do końca aktualna, bo gdy Licencyjna Komisja Odwoławcza odrzuciła wniosek ŁKS-u Łódź o przyznanie temu klubowi licencji na grę w ekstraklasie, pojawiły się naciski, aby sprawę rozpatrzyć raz jeszcze – zapewne nie po to, by tę odmowną decyzję podtrzymać, bo taki efekt można byłoby osiągnąć bez wznawiania dyskusji. To trochę tak, jakby ktoś naciskał, by powtórzyć rozegrany już mecz. Z drugiej strony, łodzianie czują się pokrzywdzeni, bo – jak zauważają komentatorzy – wprawdzie klub ma problemy, ale nie tak dawno Ruch Chorzów i Polonia Bytom znalazły się w podobnej sytuacji co teraz ŁKS, a jednak otrzymały licencje. Poza tym ŁKS i Widzew (o którym za chwilę) to kluby zasłużone dla polskiej piłki i trochę żal, że w drugim co do wielkości polskim mieście nie będzie ani jednej drużyny grającej w ekstraklasie. Zwłaszcza że na koniec poprzedniego sezonu ŁKS znalazł się w tabeli na wysokim 7. miejscu. W każdym razie ŁKS chce dochodzić swoich praw w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, co oznacza, że sytuacja wciąż nie jest do końca klarowna.
Sąd Najwyższy
Kwestia druga: czy Widzew Łódź zagra w tym roku w ekstraklasie? Polski Związek Piłki Nożnej zdecydował o degradacji łódzkiej drużyny. Była to kara za korupcję w sezonie 2004/2005. PZPN przez długi czas nie egzekwował tej decyzji. Aż w końcu Trybunał Arbitrażowy przy Polskim Komitecie Olimpijskim zmienił ją, uznając, że korupcyjne czyny już się przedawniły. PZPN postanowił jednak doprowadzić do wykonania kary. Sprawa znalazła się w Sądzie Najwyższym. W efekcie łodzianie nie zagrali w poprzednim sezonie w ekstraklasie i nie zagrają w niej także w sezonie 2009/2010. Widzew chce jednak walczyć przed Trybunałem Arbitrażowym. Gdy piszę te słowa, nie jest pewne, czy Trybunał wyda werdykt przed 31 lipca, czyli planowanym rozpoczęciem rozgrywek ligowych. Wyrok nie zmieni więc prawdopodobnie losu Widzewa. I tak będzie on grać w tym sezonie w I lidze (czyli dawnej II lidze). Co jednak stanie się, jeśli sąd przychyli się do argumentów widzewiaków? Powstanie kwestia odszkodowania za krzywdzącą decyzję władz piłkarskich i przykra świadomość, że w ekstraklasie nie grają te kluby, które na to zapracowały na boisku, ale te, którym przyznano to prawo przy zielonym stoliku.
Zamieszanie na polu karnym...!
Podsumowując: zestaw drużyn klubowych, które powinny w tym sezonie stoczyć walkę o tytuł mistrza Polski, nie jest oczywisty nawet w momencie rozpoczęcia tych zmagań. Zresztą, nie po raz pierwszy. Poza tym internetowe ptaszki ćwierkają, że ukarane za korupcję mogą być kolejne kluby. Podobno chodzi o Cracovię, GKS Bełchatów, Odrę Wodzisław, a nawet Lecha Poznań. Nie będzie to jednak degradacja, bo w maju ubiegłego roku PZPN przyjął uchwałę, według której od 1 lipca tego roku degradacja klubu nie może być karą za korupcję, jeśli miała ona miejsce przed czerwcem 2005 roku. Karą może być grzywna oraz ujemne punkty (nawet do 30 punktów). Prawdę mówiąc, już dawno pogubiłem się w tym, kto w tych wszystkich sporach ma rację, a kto jej nie ma. Wiem jedno: polscy działacze do perfekcji opanowali sztukę wywoływania zamieszania. Gdyby polscy napastnicy byli równie dobrzy w wywoływaniu zamieszania na polu karnym, to reprezentacja pod wodzą Leo Beenhakkera nie różniłaby się od zespołu Barcelony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała