Zaczęło się od 12 łóżek. Tak mały był przed 400 laty szpital bonifratrów w Krakowie. W 1609 r. krakowski kupiec Walerian Montelupi zapisał bonifratrom kamienicę na rogu ulic św. Jana i Marka. Bonifratrzy zorganizowali w niej szpital i klasztor.
– Podobno wiązało się to z wizytą w Krakowie brata Gabriela z Ferrary, włoskiego bonifratra, który był jednym z najsłynniejszych lekarzy Europy – mówi brat przeor Paweł Kulka. – Według tradycji naszego zakonu, Gabriel wyleczył króla Zygmunta III Wazę i zdobył tym sobie uznanie także krakowskich mieszczan. Dlatego mieszczanie sprowadzili bonifratrów do Krakowa – dodaje. Bonifratrzy szybko zdobyli sobie uznanie Polaków. Wkrótce do Lwowa ściągnął ich sam Jan Sobieski, późniejszy król Polski. Przed rozbiorami zakonnicy założyli w Polsce 18 szpitali. Ratowali rannych żołnierzy na polach bitew, pod kulami. Narażali życie: w czasie potopu szwedzkiego zostało zamordowanych 22 braci udzielających pomocy rannym żołnierzom.
Kamienica, w której zaczęła się historia krakowskiego szpitala, istnieje do dzisiaj, ale mieści się w niej Polska Akademia Umiejętności. A szpital ma teraz aż 130 łóżek i przeniósł się na ulicę Trynitarską na krakowskim Kazimierzu. W to nowe miejsce ludzie przychodzą się leczyć od 1812 r. – Dostaliśmy wtedy gmach na Kazimierzu po wymierającym zakonie trynitarzy, który zajmował się wykupem niewolników. Ostatni, starzy trynitarze mieszkali później razem z bonifratrami – mówi brat Paweł. Dopiero komuniści w 1949 r. odebrali ten szpital zakonnikom. Przez pewien czas pozwalali im jeszcze w nim pracować, ale potem i to się skończyło. – Z dnia na dzień kazali się braciom wynosić.
Meble z biblioteki wyrzucili z okna, o tu, na dziedziniec – pokazuje Klara Czenczek, salowa. Co stało się wtedy z bonifratrami? Spadła liczba powołań, bo zakonnicy mieli utrudnioną realizację ich podstawowego charyzmatu, czyli służby chorym. Służyli im tylko w domach pomocy społecznej, które wciąż prowadzili. – Niektórzy bracia przez pół wieku odwiedzali też chorych w domach, robili im zastrzyki, stawiali bańki. Robił tak nieżyjący już ojciec Joachim, który jest dla nas jak święty – mówi brat Paweł.
Odwiedzał także chorych, którzy pochodzili z patologicznych środowisk. Nieraz wracał do klasztoru okradziony i pobity. A następnego dnia brał torbę z lekami i znów szedł do chorych. Symbolem odebrania bonifratrom ich własności było zamurowane, na polecenie komunistycznego dyrektora, przejście z krakowskiego szpitala do kościoła i klasztoru bonifratrów. Zostało na nowo wybite w 1997 r., kiedy państwo zwróciło szpital zakonnikom. prze
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak