Czy w tym katolickim kraju znajdzie się 100 tys. podpisów za całkowitym zakazem in vitro? – zapytali sami siebie przyjaciele z Rzeszowa i okolic. Sami napisali więc projekt nowelizacji kodeksu karnego z zakazem in vitro. Teraz zbierają pod nim podpisy.
Jeśli zbiorą 100 tys. podpisów, ich społecznym projektem będzie musiał zająć się Sejm. A media będą musiały podać, że nie tylko biskupi są w Polsce zdecydowanie przeciw in vitro, ale też znaczna część społeczeństwa. To będzie musiało zrobić wrażenie także na politykach. Jeśli oczywiście te 100 tys. podpisów grupa zapaleńców zdoła zebrać. – To w końcu jest w Polsce 90 proc. katolików czy nie? Jeśli kochamy Jana Pawła II, to przecież chcemy też przestrzegać tego, co pisał w encyklikach – mówi Jacek Kotula, który stanął na czele Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Contra in Vitro”.
Dość dziadowskich projektów
Kim są ludzie, którzy rzucili wyzwanie politycznej poprawności, nakazującej telewizyjnym dziennikarzom zachwycać się sztucznym zapłodnieniem? Jest ich piętnaścioro. Przyjaźnią się, choć należą do najróżniejszych ruchów czy stowarzyszeń katolickich. Pan Jacek Kotula z Tyczyna pod Rzeszowem działa w Stowarzyszeniu Rodzin Katolickich. Parę osób należy do neokatechumenatu. Jest Staszek Kruczek, szef spółdzielni telefonicznej z Tyczyna i Akcji Katolickiej w swojej parafii. Jest pani Ela Rudzińska, emerytka z Rzeszowa, która działa w Rodzinie Radia Maryja. Są pracownik drukarni i harcmistrz ZHR Irek Dzieżko, doktor prawa Paweł Bała i adwokat Ludwik Skurzak. – Nie jesteśmy politykami, tylko zwykłymi ludźmi. Słuchaliśmy bezsilnie tego, co politycy przez rok wygadywali o in vitro. Oczekiwaliśmy od posłów katolików przedstawienia stanowiska zgodnego z nauką Kościoła. Ale projekt posła Gowina od początku był z nauczaniem Kościoła niezgodny – mówi Jacek Kotula. – Projekt SLD to już kompletne dziadostwo: wszyscy Polacy, łącznie z katolikami, mieliby dopłacać do in vitro, choć się na tę procedurę nie godzą. I to mimo że brakuje w Polsce pieniędzy nawet na leczenie dzieci. Wkurzyliśmy się tym w końcu i skrzyknęliśmy. Mieliśmy tylko siedzieć, płakać i godzić się na wszystko? Powiedzieliśmy: nie ma co czekać. I przygotowaliśmy ten projekt – wspomina Jacek Kotula.
Nie zabijaj dzieci
Co w ich projekcie jest? Chodzi o dodanie do kodeksu karnego nowego artykułu 160a. W paragrafie pierwszym komitet zaproponował zdanie: „Kto doprowadza do zapłodnienia ludzkiej komórki jajowej poza organizmem matki (zapłodnienie in vitro) podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Drugi paragraf miałby wprowadzić karę od 5 do 25 lat pozbawienia wolności za przeprowadzanie eksperymentów na embrionach. Komitet chce też wprowadzić karę pozbawienia wolności nie krótszą niż trzy lata za handel embrionami. Co właściwie członkowie komitetu mają przeciw in vitro? – Dziennikarze w telewizji grają na emocjach, pokazując dzieci urodzone z in vitro. Ale już nie mówią, że poczęcie tego dziecka wiązało się ze śmiercią jego sióstr i braci – mówi Kotula. – Człowiek nie ma prawa wybierać sobie, które dziecko ma żyć, a które nie, bo na przykład jest obciążone wadami. Niektórzy ludzie mówią: „mam prawo do dziecka”. Ale czy ich prawo do dziecka jest ważniejsze od prawa do życia? Przecież to jest chore – mówi. Ludzie z komitetu uważają też, że in vitro jest produkcją ludzi. Przekonują, że człowiek ma prawo być owocem miłości kobiety i mężczyzny. Tylko to jest przekazanie życia w sposób godny człowieka. Są też oburzeni rzekomymi konsultacjami społecznymi, które podobno były przeprowadzane przy okazji ustawy Gowina. – Wzięli do komisji bioetycznej jednego księdza jak kwiatek do kożucha, a teraz mówią: „konsultowaliśmy się z katolikami” – mówi Kotula.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak