Książka „Siostry nadziei” – ładunek dobra w zranionym świecie

Nowa książka Agaty Puścikowskiej to wyjątkowy reportaż o kobietach, które w obliczu wojny ryzykują własne życie, walcząc o dobro każdego człowieka. To również dramatyczne i wzruszające historie cywilów, którymi opiekują się siostry.

Wojna w Ukrainie trwa nieprzerwanie od 24 lutego. Gdy tego dnia wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę, również siostry zakonne rozpoczęły własną walkę o człowieczeństwo w piekle wojny. Pozostały w kraju, aby służyć ludziom tak samo jak ich poprzedniczki podczas drugiej wojny światowej. Inne, zmuszone działaniami wojennymi i koniecznością ochrony podopiecznych, swoją posługę sprawują w Polsce, pomagając tym, którzy zostali za wschodnią granicą.

Dziennikarka „Gościa” Agata Puścikowska dotarła do kobiet niezwykłych, choć niebywale skromnych i swoją walkę toczących po cichu. Siostry zakonne, głównie Polki mieszkające na Ukrainie, opowiadają autorce o tym, jak wygląda wojna oczami kobiet, czy czują strach, patrząc na rakiety burzące okoliczne budynki lub słysząc huk spadających bomb. Mówią o codziennej posłudze bliźnim, swoich lękach, ale też o wielkich nadziejach na koniec wojny.
 
„Siostry nadziei” to wyjątkowy reportaż o kobietach, które w obliczu wojny ryzykują własne życie, walcząc o dobro każdego człowieka. To również dramatyczne i wzruszające historie cywilów, którymi opiekują się siostry. Ta książka zbuduje naszą wiarę w Boga i człowieka. Zapali lampkę nadziei w świecie pełnym historii budzących strach i zniechęcenie.

Przeczytaj historię siostry Filemony, benedyktynki misjonarki (fragment książki):

Junna postanowiła po maturze rozpocząć studia prawnicze w Barze. W momencie gdy podpisywała dokumenty na uczelnię, poczuła, że coś tu jest nie tak. Że to nie jej droga.
– Poszłam do spowiedzi i mówię: „Przecież ja nie chcę studiować. Chcę do zakonu!”. Otrzymałam wtedy radę, żebym jednak podjęła naukę, ukończyła trzeci rok i wtedy dopiero zdecydowała, co chcę robić w życiu. W rezultacie po drugim roku wstąpiłam do benedyktynek – mówi z uśmiechem siostra Filomena, która została nie tylko zakonnicą, ale i prawnikiem. Studia skończyła już w zgromadzeniu. Po niedługim czasie otrzymała propozycję pracy z dziećmi w Balinie. Trzeba było tam zorganizować od podstaw dom dziecka. (...) Cały ten trud po trzech latach normalności przekreśliła dzieciom wojna.
– One najpierw nie wierzyły, że wybuchła – mówi, rozkładając ręce, siostra Filomena.

Myślały, że to znów jakieś ćwiczenia z ewakuacji, że to alarmy próbne, jakie miały wcześniej w szkołach. Dopiero gdy pierwszy raz musiałyśmy prędko zbiec do schronu, odczuły grozę. I wówczas zaczęły rozumieć i się bać.

Najstraszniejsza była chyba pierwsza noc: dzieci po przejściach, straumatyzowane, wywodzące się z trudnych rodzin nie chcą i nie potrafią spać bez światła. A w czasie wojny, w czasie godziny policyjnej, trzeba było jednak je wyłączyć. – W efekcie dziewięcioro dzieci przyszło do mnie, do klauzury i tak siedziały, i leżały koło mnie do rana – opowiada zakonnica. – Potem już dość często trzeba było nocować w piwnicy.

***
Agata Puścikowska
„Siostry nadziei”
Wydawnictwo Znak
2022

 

« 1 »

red./Znak