Politycy chcą kształtować historię. Czy warto im na to pozwolić? A jeśli tak, to na jakich warunkach?
Jesteśmy przyzwyczajeni do wizji historii, w której decydującą rolę odgrywają wielcy aktorzy – prezydenci, dyktatorzy, wielcy przywódcy. A także anonimowe procesy społeczne i ekonomiczne, anonimowe wojny i nieco mniej anonimowe traktaty pokojowe.
Tu mieszka pustka
W zupełnie innych kategoriach ocenia historię Jan Paweł II. W „Liście do młodych całego świata” (1985 r.) sformułował mocne i zaskakujące zdanie: „Historia pisana jest przede wszystkim »od wewnątrz«: jest historią ludzkich sumień, moralnych zwycięstw lub klęsk”. Oznacza to uznanie indywidualnej odpowiedzialności każdego człowieka. Za tym idzie postulat wolności. Jan Paweł II stwierdza jasno: „Bez wolności nie ma odpowiedzialności: ani przed Bogiem, ani przed ludźmi”. (Mowa do członków dyrektoriatu Prix Charlemagne, 2002 r.). A zatem instytucje i systemy polityczne są istotne o tyle, o ile tę wolność zapewniają lub jej zaprzeczają. Tworzenie takich zasad wspólnego życia, takiego modelu społecznego, w którym człowiek może żyć w sposób wolny i odpowiedzialny, jest zadaniem polityków. Co to znaczy w praktyce? Dzisiaj, w Europie Anno Domini 2008? Wydawało się, że Europa uwolniona od swych demonów, od sowieckiego zagrożenia, demokratyczna i poszerzająca się na wschód o nowe kraje, by oddychać – jak chciał Jan Paweł II – dwoma płucami, wzmocni się i odrodzi. Tymczasem, jak mawia francuski analityk Nicolas Baverez, Europa jest dziś wsysana przez pustkę.
Kryzys niejedno ma imię
Nasz kontynent przeżywa kryzys demograficzny, z którego rozmiarów i konsekwencji nie zdajemy sobie jeszcze sprawy. Za pół wieku będzie nas o 55 mln mniej, a statystyczny Europejczyk będzie starcem. Będziemy mieli społeczeństwo rencistów oraz ekonomię odtwórczą, gdyż innowacyjność jest cechą ludzi młodych. Mamy też kryzys strategiczny i obronny: Europa nie ma armii na miarę ewentualnych zagrożeń, chociaż znajduje się w pobliżu ognisk zapalnych, takich jak Bliski Wschód, Bałkany, Afryka Północna, Iran. A jedynym pomysłem, w dodatku bardzo kontrowersyjnym, wydaje się lansowana przez niektóre stolice europejskie strategia budowy świata wielobiegunowego. Dyskursowi wskazującemu na konieczność respektowania praw człowieka towarzyszą czerwone chodniki rozwijane przed Putinem i omijanie trudnych tematów, na przykład Czeczenii. Europa przeżywa też kryzys instytucjonalny. Mechanizmy podejmowania decyzji w Unii są mało demokratyczne. Straciły też legitymację, którą do tej pory była skuteczność i efektywność. Temu wszystkiemu towarzyszy kryzys ekonomiczny i socjalny: śladowy wzrost gospodarczy, uzależnienie od gospodarki amerykańskiej, ogromne bezrobocie, powodujące pauperyzację i poczucie niepewności losu. Średni wzrost gospodarczy w krajach Unii wynosi od 1990 roku 1,6 proc. – w tym samym czasie w USA – 3,2 proc. W USA pracuje aż 400 tys. europejskich naukowców. To oznaka kryzysu naukowego, którego skutkiem jest spadek innowacyjności w Europie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogusław Sonik, poseł do Parlamentu Europejskiego