Strategiczny Przegląd Energetyczny to dokument, nad którym pracuje Komisja Europejska. – Solidarność i bezpieczeństwo energetyczne będą tam kluczowymi słowami – powiedział PAP rzecznik KE ds. energii Ferran Tarradellas.
Pomysł stworzenia tzw. energetycznego NATO przedstawiła Polska, gdy premierem był jeszcze Kazimierz Marcinkiewicz. Chodziło o wypracowanie takich mechanizmów w ramach Unii Europejskiej, jakie obowiązują w NATO. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Gdy zaatakowany zostanie którykolwiek z krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego, w jego obronie staje cała reszta. Energetyczne NATO miało działać podobnie. Kraj, który z powodu katastrofy, ale także z powodu działania krajów trzecich, pozbawiony zostanie surowców energetycznych albo wprost energii, miał liczyć – według polskiego projektu – na pomoc pozostałych krajów Wspólnoty. Niestety, w czasach Marcinkiewicza pomysł porwał niewielu. Mówiono, że w Unii obowiązują procedury wspierania krajów, którym brakuje surowców. To prawda, ale… Przepis, o którym wspominano, mówi, że Unia jest zobowiązana do działania dopiero wtedy, gdy zagrożonych jest 20 proc. dostaw gazu dla wszystkich unijnych krajów przynajmniej przez osiem tygodni. W praktyce ten warunek nie zostałby spełniony, nawet gdyby Rosja całkowicie wstrzymała dostawy gazu dla Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Czech i Słowacji.
Zastanawiająca bierność
Do działania przekonały Unię nie nalegania Polski, ale rosnące ceny surowców energetycznych i interwencja Rosji w Gruzji. Pisaliśmy o tym w „Gościu” wielokrotnie. Jeżeli nie głównym, to na pewno jednym z najistotniejszych powodów rosyjskiej akcji zbrojnej było opanowanie biegnących przez Gruzję, a niezależnych od Rosji, rurociągów dostarczających gaz i ropę do Europy. Martwe w praktyce przepisy dotyczące solidarności energetycznej postanowiono zmienić. Strona polska zaproponowała, by pomoc (solidarność) wszystkich krajów wspólnoty zaczęła działać, gdy zagrożona będzie połowa dostaw gazu dla jednego z krajów (a nie dla całej Unii), przez minimum cztery zimowe tygodnie. Innym polskim postulatem jest dywersyfikowanie dostaw surowców przez całą Unię. Dzisiaj z Rosji pochodzi jedna czwarta konsumowanego w Europie gazu. Co może zrobić Wspólnota, by surowce pochodziły z wielu kierunków? Inwestować, inwestować i jeszcze raz inwestować.
Nabucco i połączenia bałtyckie
Otwarta jest kwestia gazociągu Nabucco, z Turkmenistanu, Azerbejdżanu do Europy (przez Austrię). Gazociąg byłby całkowicie niezależny od Rosji. Inne projekty pozwoliłyby na dostarczanie surowców z Afryki czy Turcji. Unia dotychczas była zastanawiająco bierna w promowaniu tzw. południowego korytarza gazowego. Dzisiaj mówi, że w ciągu następnych miesięcy zrobi listę trudności, z jakimi dotychczas te inwestycje się borykały i postara się je rozwiązać. Obok zagwarantowania wsparcia krajom z energetycznymi trudnościami oraz powrotu do projektów uniezależniających Stary Kontynent od rosyjskich surowców jest i trzeci kierunek działania. Unia chce rozbudować połączenia energetyczne pomiędzy krajami basenu Morza Bałtyckiego. I tutaj Wspólnota chce działać najszybciej. Ma zostać powołana specjalna grupa, a w ciągu kilku najbliższych miesięcy zwołany szczyt energetyczny krajów regionu Bałtyku. Transgraniczne połączenia energetyczne mają pozwolić na szybką reakcję w sytuacji, w której takie kraje jak np. Polska popadną w energetyczne kłopoty. Problemem szczególnie krajów Europy Środkowej i Wschodniej jest niedostateczna ilość połączeń, którymi pomoc mogłaby zostać dostarczona. W efekcie dzisiaj pomoc na dużą skalę mogłaby być niemożliwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek