Rozmowy Unii z Rosją w Nicei zakończyły się pełnym sukcesem Moskwy. Zalegalizowała swe zwycięstwo w Gruzji i otrzymała obietnicę dalszych układów.
Rosja odniosła sukces niewielkim kosztem, stosując tradycyjną metodę marchewki i bata. Prezydent Miedwiediew postraszył Zachód rozmieszczeniem rakiet w obwodzie kaliningradzkim, a jednocześnie zapewnił, że Rosja nie zamierza zakręcać kurka na rurach z gazem ziemnym i ropą naftową. To wystarczyło, aby Zachód przestał się dąsać za napaść na Gruzję.
Przegrała nie tylko Gruzja
Sukces Miedwiediewa w Nicei jest tym większy, że kilka dni wcześniej we Francji przebywał prezydent Gruzji Saakaszwili i apelował, by Unia nie ulegała „realpolitik” w obliczu światowego kryzysu finansowego, lecz broniła zasad i wspierała Gruzję. Prezydent Sarkozy w rozmowach z Miedwiediewem nie tylko, że Gruzji nie bronił, ale także nie dotrzymał publicznie składanych obietnic, że wystąpi z inicjatywą przyznania Gruzji i Ukrainie uprzywilejowanego partnerstwa z Unii. Nic takiego nie nastąpiło. Może to oznaczać wyrok na Saakaszwilego, który pozbawiony wsparcia Zachodu ma coraz słabszą pozycję we własnym kraju. W tej chwili jest tylko kwestią czasu, kiedy w Tbilisi zaczną się rozrachunki za przegraną wojnę. Ci, którzy mogą dojść po nim do władzy, szybko dogadają się z Moskwą. Wówczas Unia pożegna się z planami stworzenia niezależnego korytarza dla transportu surowców energetycznych znad Morza Kaspijskiego.
Sprawdzanie Ameryki
Jeszcze gorzej wypadł unijny test w sprawie instalacji w Polsce i Czechach elementów tarczy antyrakietowej. Do niedawna Unia zgodnie twierdziła, że system wzmacnia bezpieczeństwo całego Zachodu. Te-raz okazało się, że poglądy się zmieniły. Prezydent Francji Sarkozy, przemawiając w imieniu całej Unii, zaproponował zorganizowanie w połowie 2009 roku szczytu z udziałem USA i Rosji o nowych podstawach bezpieczeństwa paneuropejskiego. Do tego czasu – zasugerował – zarówno Rosja, jak i USA po-winny wstrzymać się z decyzjami o systemach rakietowych i tarczy antyrakietowej. Dodatkowo pozwolił sobie na uwagę, że w sprawie tarczy „niektóre kraje same podjęły decyzje i uczyniły pewne niedopuszczalne akty”. Wprawdzie trzy dni później w Waszyngtonie mówił o tej sprawie inaczej, podkreślając, że jest to suwerenna decyzja władz Polski i Czech, którą należy szanować, ale fatalne wrażenie pozostało. Jak należało odpowiedzieć na rosyjskie groźby, pokazał sekretarz obrony USA Robert Gates, który uznał zapowiedź rozmieszczenia rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim za prowokację. Podczas nieformalnego spotkania ministrów obrony państw NATO w Tallinie twardo powiedział, że naciski Rosji, aby Waszyngton zrezygnował z budowy elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i w Czechach, są nie do zaakceptowania. Zwłaszcza że mają charakter politycznego testu dla nowej administracji.
Jest trudniej
Rezultaty szczytu w Nicei jasno dowodzą, że znajdujemy się w nowej, trudniejszej sytuacji geopolitycznej. Stany Zjednoczone – najsilniejsze państwo Zachodu – przechodzą zmianę administracji. Na czele największej militarnej potęgi w dziejach ludzkości staje polityk, który nigdy w życiu niczym, poza własnym gospodarstwem domowym, nie kierował. Unia Europejska w sprawach zagranicznych pozbawiona jest energii i dalekosiężnych ambicji. Jest jak Imperium Rzymskie w okresie schyłkowym, jeszcze potężne, bogate i syte, ale już pozbawione sił witalnych, dzielności, kupujące bezpieczeństwo za cenę kolejnych ustępstw. Brak solidarności z Gruzją był kapitulacją wobec Rosji, pokrywaną lukrem obłudy i kłamstwa. Jeśli w tej sprawie nie chcemy nic zrobić, należało po prostu powiedzieć: Rosja wygrała wojnę na Kaukazie, doprowadziła do rozbioru Gruzji, ale nic na to nie poradzimy. Zwłaszcza że jesteśmy zależni od dostaw rosyjskich surowców energetycznych. Byłoby to lepsze aniżeli łgarstwa, że Rosja wypełniła podjęte przez siebie zobowiązania o wycofaniu wojsk z Gruzji. To wszystko oczywiście stawia nowe wyzwania przed polską polityką. Pozostaje nam cierpliwe i stanowcze przekonywanie Brukseli do naszych racji, a zwłaszcza naciskanie, aby unijny projekt wspólnej polityki wschodniej oraz solidarności energetycznej nabrał wymiernego kształtu. Możemy także budować front mniejszych krajów, a więc przede wszystkim państw bałtyckich, Czech, krajów bałkańskich i skandynawskich. Możemy wreszcie kontynuować prace nad budowaniem własnych alternatywnych rozwiązań w dziedzinie dostaw energetycznych. Przynajmniej w tych kilku punktach powinno być porozumienie w całej polskiej klasie politycznej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski