Maria Ryś – profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, psycholog rodziny, autorka wielu publikacji z zakresu psychologii rodziny, profilaktyki uzależnień oraz dysfunkcji w rodzinie
Tomasz Gołąb: Izabela Jaruga-Nowacka przekonuje, że dzięki obowiązkowej edukacji seksualnej nie będzie dochodzić do takich dramatów jak w przypadku 14-letniej Agaty, której szpitale odmawiały przeprowadzenia aborcji.
Maria Ryś: – Podobne założenia przyjmowano, wprowadzając edukację seksualną w USA czy w zachodniej Europie. Rezultaty okazały się odwrotne do zamierzonych. Z wielu raportów wynika, że edukacja seksualna nie tylko nie pomniejsza, ale nasila tego typu problemy. W USA udało się zmniejszyć liczbę ciąż u młodych dziewcząt tylko dzięki promowanym, a wyśmiewanym wcześniej przez media, programom promującym czystość przedmałżeńską. Na przykład w Luizjanie liczba ciąż u nieletnich spadła o 80 procent.
Jakie mogą być skutki proponowanych przez lewicę zmian?
– Problem w tym, że tzw. szkolna edukacja seksualna w projekcie lewicy zakłada jedynie przekaz wiedzy. A tu nie tylko o wiedzę chodzi, lecz o coś znaczniej głębszego – o kształtowanie postaw człowieka. Wiedza jest jednym z elementów postaw – ważnym, ale niejedynym. Postawy wypływają z wartości i tym wartościom służą. Celem przekazywania wiedzy jest to, aby młody człowiek taką wiedzę wykorzystał dla swojego dobra. Czemu ma służyć wychowanie seksualne? Przede wszystkim, aby człowiek dorastał do szczęścia, do małżeństwa, do rodziny. Czy uniknięcie tzw. niechcianej ciąży może stać się społecznie wyznaczonym celem wychowania?
Lewica argumentuje, że dzięki edukacji seksualnej zniknie również problem molestowania seksualnego. Według niej, ma ona miejsce głównie w rodzinach.
– To „lekarstwo” może okazać się nieskuteczne, a nawet szkodliwe. Rodzina, w której występuje prze-moc, potrzebuje natychmiastowej pomocy. Ale rozważanie problemów seksualnych w szkole, przy rówieśnikach, nie tylko dzieciom molestowanym nie pomoże, ale może stać się dla nich jeszcze jednym traumatycznym doświadczeniem. I to zbyt trudnym i przynoszącym im więcej szkody niż pożytku. Tu konieczna jest bardzo dyskretna, bardzo zindywidualizowana pomoc pedagogów, psychologów i lekarzy.
Z badań wynika, że 90 proc. rodziców chętnie przekazałoby obowiązek wychowania seksualnego swoich dzieci szkole.
– Fakt uciekania rodziców od rozmów z dziećmi na tematy seksualne jest szczególnie trudnym problemem. Rodzice są bardzo skrępowani, czują, że brak im podstawowych umiejętności w tym zakresie. Uważają, że szkoła zrobi to w sposób bardziej rzeczowy. Ale dziecku, oprócz wiedzy na tematy seksualne, potrzebna jest szczera rozmowa z kimś, do kogo ma zaufanie. Z kimś, kto ma czas na wysłuchanie jego wątpliwości, kto pomoże przeanalizować znaczenie wyborów ludzkich, także w dziedzinie seksualności. Wyborów, których nie może podjąć za dziecko żadna szkoła. Programy edukacji seksualnej z promocją środków antykoncepcyjnych ani nie nauczą budowania więzi, ani odpowiedzialności, ani nie ukształtują postaw miłości. Do prawdziwego wychowania seksualnego dziecku konieczni są rodzice i zaufane osoby, które pragną integralnie rozumianego dobra dziecka.
Jak pomóc rodzicom?
– Nie wyręczając ich, tylko organizując szkolenia, warsztaty rozwijające umiejętność ich komunikacji z własnymi dziećmi, rozwijające umiejętności rozmów z dziećmi na tematy seksualne, rozmów przeprowadzanych z dzieckiem w każdym wieku. Rozmów dostosowanych do potrzeb, czy też lęków dziecka, rozmów ciepłych, ale rzeczowych, otwierających dziecko na własne przemyślenia i przygotowujących do ważnych wyborów. W tym zakresie mamy bardzo dużo do zrobienia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Z profesor Marią Ryś rozmawia Tomasz Gołąb