Namieszano Polsce i Polakom ziemie, namieszano groby. Tak łatwo utracić pamięć, a narodowi - życie
Listopad, miesiąc szczególnej pamięci o tych, co odeszli. Najpierw wiatr liści naniósł na groby. Teraz inny wiatr wszystko wywiał. Od kilku tygodni na cmentarzach razem z wiatrem sprzątali ludzie. Ja też. Pojechałem na grób babci. Na innym cmentarzu jej syn, a mój Tato. I Mama także. Nie byłem u stryja, ale byłem u cioci. U obu stryjenek na zakopiańskim cmentarzu byłem tylko latem. A grób obu dziadków? Jeden nie wiem gdzie, drugi – na cmentarzu Orląt Lwowskich, ale pod asfaltem ulicy poprowadzonej tędy przez Sowietów. Ostał się grób stryja porucznika. Nie byłem tam nigdy, a pewnie powinienem, bo w końcu we Lwowie się urodziłem. Ale – wybaczcie lwowiacy – to już nie ten Lwów. Ostatnio doszedł mi grób brata, w listopadzie pojadę, to blisko, do Katowic. Rozproszeni, wiele rodzin rozproszonych – jak te liście wiatrem gnane. Pamiętam, jak kiedyś w mojej poprzedniej parafii wyszedłem po Sumie z kościoła.
Prawie wszyscy byli rdzennymi, od dziada pradziada zamieszkałymi i zakorzenionymi tam Ślązakami. Przy jednym z grobów stoi dziecko, dziewięcioletnia wtedy Wioletka, i płacze. „Co się stało? Czyj to grób?”. A daty były tam sprzed kilkudziesięciu lat. „To mój grób”. Tak, bo w tamtych okolicach, na małych, wokółkościelnych cmentarzach chowano od wieków wnuki w grobach dziadów. A z tych grobów wyrastała i wyrasta tradycja. Rodzinna, wioskowa, a przecie i szersza. Podobnie jest na innych obszarach Polski. Ale na wielkim obszarze Polski zachodniej i północnej, na ziemiach zwanych w powojennej propagandzie „odzyskanymi”, cmentarze zbyt często bywają przypadkowymi miejscami pochówku, a te rodzinne – dziadów i pradziadów – gdzieś daleko, niedostępne, a pewnie już dawno zrównane z ziemią. Francuski marszałek Foch powiedział kiedyś: „Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie”.
Słowa te wypisano na tablicy przy wejściu na stary zakopiański cmentarz. Namieszano Polsce i Polakom ziemie, namieszano groby. Tak łatwo utracić pamięć, a narodowi – życie. Nasze dni mieszają dalej. Wspomniana już Wioletka pewnie nie zatrzymuje się przy „swoim grobie”. Emigracyjna fala rzuciła ją do Niemiec. Moi parafianie z Irlandii czy Holandii (o Australii i Ameryce nie wspomnę) rzadko, a pewnie coraz rzadziej, mogą być na grobach swoich bliskich. I słabnie pamięć. Straciliśmy wiele.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów