Zabójcy ks. Jerzego wsłuchiwali się w słowa Urbana i traktowali je jako przyzwolenie na zabójstwo Popiełuszki.
Wczasie jednej z kwerend w archiwach państwowych odnalazłam kalendarze rzecznika rządu PRL Jerzego Urbana, a w nich wpisy dotyczące ks. Popiełuszki. Ostatni brzmi: „Popieł.”. Dziś wiadomo, że nie były to nic nieznaczące notatki. Podobnie jak paszkwile, które Urban (pod pseudonimem Jan Rem) publikował w prasie, nie były niewinnymi artykułami propagandowymi. Przywołam jeden, z tygodnika „Tu i Teraz”, datowany na 19 września 1984 r. (dokładnie miesiąc przed zamordowaniem ks. Popiełuszki), pod znamiennym tytułem „Seanse nienawiści”: „W inteligenckiej części Żoliborza stoi kościół księdza Jerzego Popiełuszki (…), najbardziej renomowany klub polityczny w Polsce (…). Ten mówca ubrany w liturgiczne szaty nie mówi niczego, co byłoby nowe. Urok wieców, jakie urządza, jest całkiem odmiennej natury”. Przemyślanym zabiegiem było tytułowe określenie, użyte w odniesieniu do Mszy za Ojczyznę (trawestacja pojęcia George’a Orwella ze znanej powieści „Rok 1984”, w której znajduje się opis seansów określanych jako „Dwie Minuty Nienawiści”). Urban pisał: „W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści (…), sesje politycznej wścieklizny”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Milena Kindziuk