List pedofila

Przyznał, że jest pedofilem. Podał do wiadomości redakcji swoje imię i nazwisko. Dodał, że chciałby się leczyć, ale nie ma takiej możliwości, bo siedzi w więzieniu. Co zrobi, kiedy wyjdzie?

Na potrzeby tego tekstu będziemy go nazywać Adamem. Adam napisał w liście do naszej redakcji, że został skazany na karę więzienia, ale wykonanie tej kary odroczono na dwa i pół roku. W tym czasie podjął leczenie u seksuologa. W końcu jednak musiał zgłosić się do Zakładu Karnego w Rzeszowie. Ale tam nie ma specjalisty, który mógłby kontynuować rozpoczętą na wolności terapię. Leczenie mogłoby być kontynuowane, ale na koszt skazanego. Według niego, jedna wizyta u seksuologa na wolności to 80–150 zł. Jeżeli lekarz musiałby dojechać do pacjenta, przebywającego w więzieniu, ta kwota jeszcze by wzrosła. Realia są takie, że mało którego więźnia stać na takie wydatki. Adam przerwał więc terapię. – Czy sama izolacja w więzieniach to nie jest jakby przyzwolenie społeczeństwa na to, by tacy ludzie, pozostawieni bez specjalistycznej opieki i pomocy, byli wciąż „zegarowymi bombami...”? – pisze Adam.

Był seksuolog, ale już nie ma
Dyrektor rzeszowskiego Zakładu Karnego Lesław Czachur potwierdza, że w placówce tej pracował niegdyś seksuolog, który prowadził terapię dla pedofilów. Dziś już nie pracuje, a kolejnego nie zatrudniono. Nie ma więc tam terapii seksuologicznej, są tylko zajęcia o charakterze psychoterapeutycznym. Wspomina o nich także Adam, dodając, że to za mało; że ich skuteczność jest kiepska. Zgadza się z tym ks. Józef Kandefer, do niedawna kapelan rzeszowskiego więzienia. – Takie warsztaty pomagają może jednemu na sto – przyznaje, dodając, że niektórzy więźniowie pedofile skarżą się, że chcieliby czegoś więcej. – Oczywiście, mogą tylko udawać – zaznacza kapelan. Jego zdaniem, problem z brakiem seksuologów leczących więźniów skazanych za przestępstwa przeciw wolności seksualnej polega na tym, że to praca bardzo trudna i kiepsko wynagradzana. Zdaniem księdza, wina nie leży jednak tylko po stronie władz państwowych. – Niektóre zakony zostały założone po to, by pracować z trudną młodzieżą czy z kobietami z ulicy. Ale potem przestawiły się na coś łatwiejszego. I to jest problem... – mówi duchowny, któremu chyba nie brakowało trudnych wyzwań. Był bowiem nie tylko kapelanem więziennym, ale także misjonarzem w Kanadzie i na Ukrainie. Podkreśla on, że mimo wszystko jest nadzieja. Zdarza się, że ktoś, kto dopuścił się zbrodni, przychodzi po latach i mówi: „Zrozumiałem, chcę się wyspowiadać”. – Oczywiście to nie koniec, bo na tej spowiedzi jego życie się nie kończy – mówi ks. Józef.

Sami podżegają, żeby takim pozostać
Wróćmy jednak do Adama. Prosił on sąd penitencjarny o przerwę w wykonywaniu kary dla odbycia leczenia na wolności. – Sąd odmówił, uzasadniając, że jestem totalnym zagrożeniem dla społeczeństwa. No cóż, sami podżegają, by takim pozostać i nadal to czynić – pisze gorzko Adam. W polskich więzieniach przebywa około 1100 osób skazanych za kontakty seksualne z osobami poniżej 15 lat. Potocznie nazywa się ich pedofilami. Jednak pedofilię w sensie zaburzenia preferencji seksualnych stwierdzono tylko u 130 z nich. (Można przyjąć, że pozostali dopuścili się pedofilskich czynów nie z powodu zaburzeń seksualnych, ale z powodu zwykłej demoralizacji czy alkoholizmu). Co więc polskie więziennictwo proponuje autentycznie cierpiącym na pedofilię? – Nie proponuje nic – mówi dr Wiesław Czernikiewicz, seksuolog z Warszawy. Rzeczniczka Centralnego Zarządu Służby Więziennej Luiza Sałapa oponuje, mówiąc, że w polskich zakładach karnych jest 7 oddziałów, na których dostępna jest terapia dla pedofilów. Mniejsza jednak o to, kto z nich ma rację. Dlaczego? Bo – jak mówi dr Czernikiewicz – zakłady karne nie są dobrymi miejscami do prowadzenia skutecznej terapii pedofilów. Pośrednio potwierdza to rzeczniczka służby więziennej, mówiąc, że skuteczność więziennej terapii pedofilów wynosi 4–10 proc. (Dane te pochodzą z krajów innych niż Polska, bo u nas prawo wprowadzające więzienne leczenie pedofilii obowiązuje niespełna 2 lata) – Terapia pedofilów powinna być grupowa, długoterminowa i odbywać się w ośrodku zamkniętym, ale nie w więzieniu – uważa dr Czernikiewicz.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała