Jest szansa na zbudowanie systemu zaopatrzenia Europy w ropę naftową bez pośrednictwa Rosji. To jednak niezwykle skomplikowane i kosztowne przedsięwzięcie. Rozmawiano o nim na niedawnym szczycie w Kijowie.
Stworzenie niezależnego od Rosji systemu zaopatrzenia Europy w ropę wymaga koordynacji działań dziewięciu państw na ogromnym obszarze między trzema morzami: Kaspijskim, gdzie jest ropa naftowa, Czarnym, przez które będzie transportowana, i Bałtyckim, skąd mogłaby być kierowana do Europy Zachodniej. Stawką w tej grze są nie tylko kwestie ekonomiczne, ale i bezpieczeństwo energetyczne wielu krajów. Rosja, korzystając z monopolu odziedziczonego po ZSRR, od dawna traktuje handel surowcami energetycznymi jak instrument nacisku politycznego na sąsiadów i budowanie tam własnej strefy wpływów.
Mały krok do przodu
W szczycie w Kijowie uczestniczyli szefowie Ukrainy, Polski, Łotwy, Litwy, Estonii, Gruzji i Azerbejdżanu. Głównym celem spotkania było stworzenie wspólnej przestrzeni energetycznej, umożliwiającej uzyskanie niezależności od dostaw rosyjskich surowców.
Prezydenci podpisali trzy dokumenty: deklarację o zasadach globalnego bezpieczeństwa, koncepcję bałtycko-czarnomorsko-kaspijskiego stowarzyszenia energetycznego, a także dokument dotyczący realizacji projektu zbudowania euroazjatyckiego korytarza transportu ropy naftowej, czyli ropociągu Odessa–Brody. Jednak zamiast planowanej deklaracji o powołaniu „wspólnoty państw tranzytowych”, prezydenci podpisali tylko informację o „przestrzeni tranzytowej”. Nadal więc jesteśmy na etapie słów, a nie konkretnych rozstrzygnięć.
Wyłącznie polityczne znaczenie ma także deklaracja o globalnych zasadach bezpieczeństwa energetycznego, w której uczestnicy szczytu zaapelowali o rezygnację z wykorzystywania energii do celów politycznych. Najbardziej z tej deklaracji cieszyła się Gruzja, która nieraz doświadczała boleśnie, jak mogą destabilizować jej sytuację wewnętrzną działania Rosji, w odpowiednim dla siebie momencie zakręcającej kurek z ropą i gazem.
Można jeszcze dodać, że w wariancie optymistycznym spodziewano się, że deklarację w Kijowie podpisze także obecny tam komisarz UE ds. energii Andris Piebalgs. Nie uczynił tego, tłumacząc, że była to deklaracja państw, a nie uzgodniony projekt unijny. Unia jednak wyraziła już zainteresowanie tym projektem, wydając 2 mln euro na przygotowanie ekspertyz w sprawie alternatywnego korytarza tranzytowego dla kaspijskiej ropy naftowej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski