W poniedziałkowych atakach rakietowych zginęło co najmniej 10 osób, a 60 zostało rannych. Rakiety spadły na 14 ukraińskich miast.
Jest oczywiste, że ukraińskie tajne służby zleciły, zorganizowały i przeprowadziły atak terrorystyczny mający na celu zniszczenie krytycznej infrastruktury cywilnej Rosji - powiedział Władimir Putin po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. - Dzięki swoim działaniom reżim kijowski zrównał się z najbardziej ohydnymi międzynarodowymi grupami terrorystycznymi. Po prostu nie da się pozostawić tego rodzaju zbrodni bez odpowiedzi - dodał Putin.
W ten sposób prezydent Rosji uzasadnił poniedziałkowe ataki na obiekty cywilne na terenie całej Ukrainy. Rosjanie ostrzelali rakietami 14 miast, wśród nich stolicę - Kijów, oraz położone na zachodzie Ukrainy Lwów, Iwanofankiwsk i Tarnopol. Równocześnie Putin zagroził kolejnymi atakami, gdyby Ukraina zdecydowała się zaatakować cele, które - według Rosji - znajdują się na terenie Federacji Rosyjskiej. A to oznacza w optyce Kremla również tereny ukraińskie włączone decyzją rosyjskich władz do Rosji, np. Krym czy okręci doniecki i ługański.
Jeżeli będą kolejne próby ataków terrorystycznych na naszym terytorium, reakcje Rosji będą ostre, a ich skala będzie odpowiadać poziomowi zagrożeń stwarzanych dla Federacji Rosyjskiej. Nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości - powiedział Putin.
Aktualizujemy na bieżąco: Nasza relacja z wojny na Ukrainie
Na wypowiedzi Putina niezwłocznie zareagował szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba:
- Nie, Putin nie został "sprowokowany" do rozpętania terroru rakietowego przez Most Krymski. Rosja także przed eksplozją na moście nieustannie atakowała Ukrainę rakietami. Putin jest zdesperowany z powodu porażek na polu bitwy i używa terroru rakietowego, aby spróbować zmienić tempo wojny na swoją korzyść - skomentował ukraiński polityk.
wt /rmf24