Nowa lewica ma uwodzicielską siłę. I pieniądze - 100 tys. zł od SLD. Dlatego jest coraz groźniejsza.
Już dawno „Krytyka Po-lityczna” przestała być nazwą jednego z wielu niskonakładowych periodyków. Dzisiaj to gwałtownie rozrastające się środowisko lewicowe, niezależna oficyna wydawnicza, sieć otwartych w całej Polsce świetlic kulturalnych, multimedialny serwis internetowy oraz magazyn intelektualny o nakładzie 6,5 tys. egzemplarzy. Ludzie z „Krytyki Politycznej” lubią podkreślać, że tworzą najprężniejsze środowisko młodej, polskiej lewicy. Ten wizerunek pomagają utwierdzać sprzyjające media i możni patroni.
Lewica u bram
Sławomir Sierakowski, jeszcze jako student Uniwersytetu Warszawskiego, postanowił założyć własne, autorskie pismo. Nazwa „Krytyka Polityczna” miała nawiązywać do młodopolskiej „Krytyki” Wilhelma Feldmana, na łamach której publikował m.in. Stanisław Brzozowski, oraz do drugoobiegowej „Krytyki”, publikującej opozycyjnych pisarzy i publicystów. W ciągu ostatnich kilku lat „Krytyka Polityczna” wypracowała spójny program, mający na celu stworzenie takich warunków społeczno-kulturowych, ma podstawie których narodzi się zapotrzebowanie na idee, język i polityczne rozwiązania lewicy. Strategią Sierakowskiego jest konsekwentne wprowadzanie trzeciego, obok liberalnego i konserwatywnego, języka debaty publicznej. Jak powtarza, ludzie mają takie poglądy, jakie dostarcza im przestrzeń publiczna. Dlatego w supermarkecie idei walczy o równoprawność w dostępie do języka lewicy.
Wydawnictwo „Krytyki Politycznej” opublikowało kilkanaście książek, w tym kontrowersyjną „Rewolucję u bram” słoweńskiego filozofa Slavoja Żiżka, w której autor, podejmując krytykę współczesnego kapitalizmu, sięga do… Lenina. Czy Alaina Badiou, „Św. Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu”, ze wstępem Kingi Dunin, która proponuje nowe odczytanie słów Apostoła Narodów z Listu do Galatów („Nie ma już Żyda, ni Greka…”), twierdząc, że św. Paweł miał na myśli także orientację seksualną. Obydwie książki wywołały burzliwą debatę, a przy okazji zrobiły świetną reklamę środowisku. Wielu z przekąsem twierdzi, że „marketing ideowy” wychodzi „Krytyce Politycznej” najlepiej, i w tej konkurencji faktycznie jest niedościgniona.
Władza, na razie symboliczna
Ludzie związani z „Krytyką Polityczną” nie ukrywają, że zależy im na zdobyciu władzy. Nie chcą jednak na stałe wiązać się z żadną z istniejących partii. Sierakowski, pilny uczeń Adama Michnika, zdaje sobie doskonale sprawę, że wejście w bezpośrednią politykę to nic w porównaniu z wpływem, jaki można mieć na politykę zza redakcyjnego biurka wpływowego medium. Przykład ostatni to rozpad Lewicy i Demokratów (LiD), który podobno był wynikiem politycznej decyzji Wojciecha Olejniczaka po rozmowie w znanej warszawskiej knajpie z Sierakowskim. Szef „Krytyki Politycznej” jest uznawany za autora koncepcji Centrolewu, czyli koalicji SLD, demokratów.pl oraz SDPL, do której rozpadu teraz sam przyłożył rękę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Artur Bazak