Rozmowa Jacka Dzxiedziny z dr. Pawłem Ukielskim, zastępcą dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego
Jacek Dziedzina: Skąd tak duża kolekcja listów z powstania warszawskiego znalazła się w rękach jednego właściciela?
Paweł Ukielski: – Będziemy próbowali wyśledzić całą drogę, jaką przebyły. Wiemy już z całą pewnością, że nie była to zwarta kolekcja, która wyjechała w tym samym czasie z Warszawy.
Kim był właściciel?
– To Niemiec, który ma żonę Polkę. Zainteresował się tematyką powstania w latach 80. i zaczął szukać związanych z nim rzeczy, w tym listów. I w ten sposób od różnych osób zgromadził taką kolekcję.
I nikt wcześniej nie wiedział o tym panu i jego bezcennych skarbach?
– Z pewnością środowiska filatelistyczne miały tego świadomość, ale to środowisko dość hermetyczne. Zresztą, takie kolekcje rzadko pojawiają się na aukcjach.
Są wątpliwości co do autentyczności kilku listów. Być może po dokładnym zbadaniu okaże się, że jest więcej pytajników. Czy może się okazać, że radość była przedwczesna?
– Różni eksperci różnie wypowiadają się na temat ich autentyczności. Według naszych informacji, tylko kilka może być nieautentycznych. Jednak dla Muzeum ważne jest nie to, czy mają one jakąś wartość filatelistyczną. W jednym z przypadków jest tak, że list został napisany w czasie powstania, ale adres dopisany już później. I dla filatelistów to już jest podróbka, a dla nas ważne świadectwo historyczne.
Niektórzy twierdzą, że przepłaciliśmy przynajmniej 70 tys. euro, właśnie ze względu na te wątpliwości co do autentyczności listów. Można to tak dokładnie wycenić?
– Tu jest dowolność interpretacji, bo to jest specyficzny rynek. Nie ma jednej oczywistej wartości zbioru. My na pewno nie przepłaciliśmy. Nie mieliśmy wyboru. Właściciel kolekcji chciał za nią jeszcze więcej i planował sprzedawać ją w częściach. Gdyby tak się stało, kolekcja rozeszłaby się po różnych właścicielach.
Kolejny smaczek przed Wami: szukanie adresatów i autorów listów…
– Mamy nadzieję, że przynajmniej kilku nadawców lub adresatów uda się znaleźć. Muzeum dysponuje dużą bazą danych osób związanych z powstaniem warszawskim. Czasem wystarczy proste porównanie danych.
Prawdopodobnie to niejedyna taka kolekcja, ważna dla historii powstania. Czy Muzeum planuje jakieś poszukiwania innych kolekcji?
– Jestem przekonany, że jeszcze wiele eksponatów może znajdować się w rękach prywatnych. Będziemy na bieżąco monitorować rynki.
PS. Listy z powstania warszawskiego w Polsce. Muzeum Powstania Warszawskiego zakupiło na aukcji w Niemczech listy z tego okresu. Kolekcję udało się kupić po cenie wywoławczej 190 tys. euro. Dzięki naciskom medialnym i staraniom dyplomacji Polski i Niemiec, dom aukcyjny zgodził się cofnąć godzinę licytacji o dwie godziny. W ten sposób do licytacji przystąpiło tylko Muzeum PW. Licytacja trwała niecałe 30 sekund
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina