Przemysław Kucharczak: W mediach pojawiły się wypowiedzi: nie zmieniajmy Konstytucji, bo to może doprowadzić do referendum na temat dopuszczalności aborcji. A przegrana w ewentualnym referendum może przynieść gorsze dla nienarodzonych regulacje prawne, niż mamy dzisiaj. To prawda?
Marek Jurek: – Wszelkie zmiany w rozdziale drugim Konstytucji na temat praw człowieka i obywatela mogą być poddane referendum. Ale z tego w żadnym wypadku nie wynika, że nie należy wprowadzać właściwych przepisów dotyczących praw ludzkich i obywatelskich! Żądanie referendum przeciwko obronie życia jest występowaniem przeciw prawom człowieka, to byłaby próba uchylenia sprawiedliwości. Głosy podważające pomysły referendalne, jak np. stanowisko Konferencji Episkopatu Polski, są bardzo cenne i potrzebne. Należy podważać inicjatywę przeprowadzenia referendum, ale przecież nie propozycję umocnienia praw człowieka w Konstytucji.
Perspektywa takiego referendum jest jednak bardzo ograniczona. To jest sztuczny problem. Referendum następuje, kiedy zażąda go jedna piąta Sejmu, czyli 92 posłów. Tymczasem rozpisania referendum chce tylko jeden klub parlamentarny, czyli klub SLD. Liczy on 55 posłów. Czyli brakuje aż 37 głosów. Więc przy zdecydowanym sprzeciwie innych ugrupowań parlamentarnych referendum jest niemożliwe. Taki sprzeciw zadeklarowały wszystkie partie oprócz SLD.
Załóżmy jednak, że do referendum jakimś cudem dojdzie. Czy rzeczywiście będzie możliwe, że w referendum znajdzie się pytanie o szerszą dopuszczalność aborcji?
– Nie. Przepisy mówią, że referendum dotyczy tylko potwierdzenia albo odrzucenia zmiany konstytucyjnej. To nie jest referendum otwarte.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Markiem Jurkiem, Marszałkiem Sejmu