TOMASZ GOŁĄB: Od tygodnia cieszymy się wolnością podatkową. Co to oznacza?
ROBERT GWIAZDOWSKI: Dzień Wolności Podatkowej to dzień, w którym symbolicznie przestajemy płacić państwu, a zaczynamy zarabiać na siebie. W tym roku ten dzień przypadał 24 czerwca. To dobrze, czy źle? – Wprawdzie data ma charakter symboliczny, ale odzwierciedla niepokojący stan realiów. Podobnie jak w kilku ostatnich latach, polski podatnik oddaje fiskusowi blisko połowę zarobionych w 2006 r. pieniędzy. Katalog obciążeń podatkowych w Polsce liczy już około 80 pozycji: są na nim na przykład opłaty klimatyczne, podatki od posiadania psa czy telewizora. W ustawie budżetowej na 2006 rok zaplanowano udział wydatków sektora publicznego w PKB w wysokości 47,79 proc. i taka właśnie część roku mija w tę sobotę. W tych obliczeniach również ujęto nie tylko podatki dochodowe, lecz także m.in. VAT, akcyzę oraz koszty pracy. A te ostatnie są bardzo duże, sięgają 60–70 proc., co powoduje, że praca opodatkowana jest jak wódka i papierosy. Mimo że koszty są tak wysokie, mamy dalszą zapowiedź ich podwyższania (m.in. przez znaczące ograniczenie możliwości samozatrudnienia). Obecny system podatkowy w Polsce jest nie tylko nieskuteczny, ale także niemądry. Bo tak wysokie opodatkowanie pracy uniemożliwia nam skuteczną rywalizację gospodarczą w Europie.
Jak można by zmienić system dochodów publicznych nabardziej racjonalny?
– Przez znaczące i odczuwalnezmniejszenie opodatkowania pracy, zintegrowanie systemu finansów publicznych rozbitego na niezliczoną ilość niezależnych i niepodlegających kontroli elementów oraz likwidację części z nich np. funduszu pracy i gwarantowanych świadczeń pracowniczych, co o jedną trzecią zmniejszyłoby liczbę przelewów do ZUS i na starcie dałoby 2,65 proc. obniżki kosztów pracy. Polska jest zbyt biednym krajem, by nie zmieniać struktury podatków.
* prezydent Centrum im. Adama Smitha
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Robertem Gulińskim