Wbrew temu, co powszechnie się sądzi, organizacja dużych imprez sportowych wcale nie musi przekładać się na wzrost gospodarczy kraju organizatora. Dobrze o tym pamiętać, wydając kolejne miliardy na przygotowania do Euro 2012.
Organizacja polskich mistrzostw Euro będzie być może najdroższą imprezą sportową w Europie. Prawie wszystko musimy budować od nowa. Nowe drogi, odnowione szlaki kolejowe (i dworce), rozbudowa lotnisk, ale przede wszystkim budowa nowych stadionów. W Polsce nie ma podstawowej infrastruktury do organizowania dużych imprez sportowych, takich jak mistrzostwa świata, Europy, nie mówiąc już o olimpiadzie. Z oficjalnych danych wynika, że Grecja na zorganizowanie Igrzysk Olimpijskich w 2004 r. wydała około 10 mld euro. Brytyjczycy na olimpiadę w 2012 r. wydadzą około 11 mld euro. Na Euro 2012 Polska wyda około 20 mld euro. Prawie dwa razy więcej niż pochłonie odbywająca się w tym samym roku olimpiada w Londynie.
Czy nas na to stać?
Najwięcej pieniędzy, bo prawie 10 mld euro, pójdzie na inwestycje infrastrukturalne. Chodzi o rozbudowę i budowę nowych dróg i unowocześnienie linii kolejowych (w tym przebudowanie lub wyremontowanie dworców). Portugalczycy w czasie przygotowań do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2004 r. na infrastrukturę wydali 1 mld euro, czyli dziesięć razy mniej niż my. Drugie 10 mld euro miasta, w których będą się odbywały mecze, wydadzą głównie na stadiony. Najwięcej pieniędzy zostanie przeznaczonych na przygotowanie do Euro 2012 Warszawy. Z kasy stolicy będzie pochodziło niecałe 2 mld euro, a od sponsorów i instytucji państwowych około 3 mld euro. Sam Stadion Narodowy będzie kosztował 0,3 mld euro. Dużo więcej, bo około 1,2 mld euro, będzie kosztowała obwodnica autostradowa Warszawy (na to pieniądze wyda Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad).
Czy nas na to wszystko stać i czy to wszystko się opłaci? Politycy na obydwa pytania odpowiadają twierdząco. Argumentują, że wielkie imprezy sportowe to tłumy turystów, budowanie prestiżu w oczach milionów telewidzów i inwestycje, które, gdy powstają, rozkręcają gospodarkę, a potem same zarabiają na siebie i przynoszą zyski. Te wszystkie argumenty mogą być prawdziwe, ale – jak pokazują przykłady krajów organizujących imprezy podobnej skali jak Euro 2012 – wcale nie muszą. Prawdę powiedziawszy, w ostatnich kilku latach na Starym Kontynencie kraje organizatorzy częściej na tym traciły, niż zyskiwały. Instytut Sobieskiego przeanalizował sytuację ekonomiczną sześciu państw europejskich, które od 2000 r. organizowały duże imprezy sportowe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek