W Jaworznie otwarto największe w Polsce południowej Centrum Handlu Chińskiego. Dziś można tam robić zakupy w 160, a w przyszłości w 1000 boksów handlowych.
Istotne, że prowadzi się tu sprzedaż hurtową. – Pięć kompletów bielizny do spania po 28 zł, albo 12 par majtek po 3 zł 50 gr to minimum, żeby nie zagrozić miejscowym handlowcom detalistom – informuje pani Kasia, która w „swoim” boksie sprzedaje wyroby sprowadzane z Turcji. Ma nadzieję, że nowe miejsce pracy będzie sprzyjać jej firmie. Dotychczasowe Centrum Chińskie w Wólce Kossowskiej, gdzie też wynajmuje stoisko, straci monopol.
Z Chin do Poznania
Długość nowo otwartej hali wynosi 170 m. Żeby ją łatwiej pokonywać, każdy z pracowników uczy się jeździć na hulajnodze – chińskim środku lokomocji. Śmieją się, że przy podpisywaniu umowy o pracę powinni dostawać właśnie hulajnogi. Pierwsza wybudowana hala paradoksalnie nosi numer 3. – To dla zaznaczenia, że powstaną jeszcze co najmniej dwa obiekty – wyjaśnia Tingting Liu – asystentka zarządu firmy Silesia Chinese Center „Poland International Trade Center”. Urodziła się w Chinach, w miejscowości Qinghuang Dao, położonej na tej samej linii co Pekin, ale odległej od stolicy o 300 km. Przyjechała do Polski z rodzicami, którzy w Poznaniu otworzyli chińską restaurację. Skończyła studia na kierunku biznes międzynarodowy w tamtejszej Akademii Ekonomicznej. Mówi nienagannie po polsku i stale delikatnie się uśmiecha, jakby nie była w pracy, ale na spotkaniu „po godzinach”.
Dziewięciu prezesów
Chińczycy zaczęli szukać miejsca pod budowę w 2007 r. Wybrali Jaworzno, bo leży w ponad 5-milionowej górnośląskiej aglomeracji, automatycznie napędzającej klientów, i znajduje się nieopodal autostrady A4. Inwestorzy w przyszłości liczą na zainteresowanie Ukraińców, Białorusinów, Czechów, Słowaków, Rosjan, więc łatwy dojazd odgrywał niebagatelną rolę w lokalizacji. Firma wygrała przetarg na działkę o powierzchni 2,7 ha, a po drugiej stronie drogi na 7,9 ha. To tam mają powstać hale o powierzchni 25 tys. metrów kwadratowych, a nad jedną z nich hotel dla kupujących i pracowników. Tingting Liu jest pracownicą administracyjną Centrum. Oprócz niej w biurze pracują cztery osoby. Jak widać, biurokracja jest tu ograniczona do minimum. Właścicielami obiektu są Chińczycy, którzy jednocześnie prowadzą w nim działalność handlową. Silesia Chinese Center ma 10 udziałowców i 9 prezesów. Wszyscy w „swoich” boksach sprzedają sprowadzane z Chin towary. – Cena boksu wynosi 6 euro za metr kwadratowy i 2 euro opłaty eksploatacyjnej – informuje Tingting Liu. Do tego dochodzą koszty zużycia prądu (każde pomieszczenie ma własny licznik), a w sezonie grzewczym – ogrzewanie. Centrum ruszyło 28 lipca, a już nie ma w nim wolnego boksu.
Siedem odcieni jakości
W ogromnej, przystrojonej czerwonymi chińskimi latarniami hali można kupić towary z Chin, Turcji, Włoch, Francji. Można tu dostać ubrania, tekstylia, obuwie, galanterię skórzaną, upominki, zabawki. Nie ma jeszcze chińskich produktów żywnościowych, ale planowane jest otwarcie punktu gastronomicznego z chińskim menu i sklepu. Wśród handlujących przeważają Chińczycy, którzy mają ponad 60 stoisk. Hala jest otwarta w godz. od 6 do 16, a administracja pracuje od 8 do 18. Jak zalecili właściciele, handlowcy mają wolne nie w niedziele, ale we wtorki. – Niech pani napisze, że chcemy mieć wolne w dzień święty – prosi jedna ze sprzedawczyń. Tingting Liu argumentuje, że dużo kupujących zgłaszało, że chce tu robić zakupy w weekendy. A po drugie chińscy najemcy przyjeżdżający z obcego kraju mają do załatwienia formalności związane z zezwoleniem na pracę, pobyt, i dlatego potrzebny im jest wolny dzień roboczy.
Wbrew potocznej opinii o „jednorazowości” chińskich produktów, Tingting Liu wierzy w jakość proponowanej oferty: – Ktoś mi tłumaczył, że w Europie istnieją trzy kryteria jakości towarów – bardzo dobry, średni i niski, a w Chinach jest ich aż siedem. Kupujący chcą płacić najmniej i dlatego nabywają produkty najgorszej jakości – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych