W 2040 r. świat prawdopodobnie zostanie zdominowany przez jedno gospodarcze mocarstwo: Chiny.
W literaturze apokaliptycznej często przedstawiany jest podbój zachodniej cywilizacji przez przybyszów ze Wschodu. Europa ma być osłabiona wojną czy kataklizmem naturalnym. Jednak uderzenie komety nie jest konieczne, aby strącić z piedestału Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Wystarczy obecny poziom bierności, protekcjonizmu, stagnacji i idiotycznych strategii w rodzaju Wspólnej Polityki Rolnej, Strategii Lizbońskiej czy Pakietu Klimatycznego.
Detronizacja
Robert Fogel, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, nie pozostawia złudzeń. Za niespełna 30 lat wartość chińskiego produktu krajowego brutto przekroczy 123 tryliony dolarów, a gospodarka chińska będzie wytwarzać aż 40 proc. globalnego bogactwa. Łącznie z Indiami i krajami Azji Południowo-Wschodniej Azjaci będą łącznie wytwarzać blisko 2/3 światowego PKB. Europa i Stany Zjednoczone zostaną zdetronizowane. Aby zrozumieć, jak rewolucyjna będzie to zmiana, wystarczy wspomnieć, że obecnie UE i USA to największe gospodarki świata, wytwarzające solidarnie po ok. 20 proc. światowego PKB. Jednak w 2040 r. PKB USA będzie na poziomie Indii, natomiast PKB Unii Europejskiej będzie stanowił zaledwie 5 proc. produktu globalnego brutto.
Dynamika rozwoju Chin nie przestaje zadziwiać ekonomistów. PKB Chin w IV kwartale ubiegłego roku wzrósł aż o 10,7 proc. w stosunku do 2008 roku, podczas gdy cały świat borykał się z recesją. Roczny wzrost gospodarki Chin w 2009 r. to 8,7 proc. Chińska inflacja była praktycznie niezauważalna, ale jej wzrost do blisko 2 proc. zaalarmował polityków do zaostrzenia polityki pieniężnej. Pojawiły się spekulacje o możliwym zacieśnieniu polityki kredytowej. Chińskie akcje zdrożały w zeszłym roku o przeszło 100 proc., więc inwestorzy zaczęli drżeć o trwałość wzrostów. Oczywiście pojawiają się też głosy, że dynamiczny wzrost w Państwie Środka to efekt spekulacyjnej bańki, która pęknie z dnia na dzień. Jednak wydaje się, że nic nie jest w stanie zatrzymać kolejnych azjatyckich inwestycji. Być może gospodarkę Chin, czy też tamtejsze rynki akcji, czeka korekta, lecz długookresowy trend wzrostowy ku globalnej hegemonii jest niezagrożony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Teluk, prezes Instytutu Globalizacji