Zimą gazu nam nie zabraknie, ale wiosną możemy mieć problem. Rosyjski koncern Gazprom wywiązuje się ze swych zobowiązań, ale wykorzystał niedobory na naszym rynku gazowym, aby umocnić się nad Wisłą w pozycji absolutnego monopolisty.
Zaopatrzenie Polski w gaz ziemny z Rosji realizowane jest na podstawie tzw. kontraktu jamalskiego, podpisanego w 1993 r. Zakładał on budowę gazociągu Jamał–Europa, a także to, że Gazprom będzie nam dostarczał do 2022 r. rocznie ok. 8 mld metrów sześciennych gazu. Ceny za gaz nie były sztywne. Obliczano je na pod-stawie algorytmu, którego składniki odnosiły się do aktualnych cen gazu i ropy naftowej na światowych rynkach. W ramach tego kontraktu powstała także spółka EurRoPol Gaz, właściciel polskiego odcinka gazociągu tranzytowego do Niemiec. W tej spółce po 48 proc. udziałów miały Gazprom i PGNiG (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo), a 4 proc. spółka Gas-Trading, w której udziały ma Bartimpex, firma polskiego biznesmena Aleksandra Gudzowatego. Obecnie strona rosyjska zmierza do usunięcia z EuRoPol Gazu firmy Gas-Trading, a więc Gudzowatego.
Ta kwestia tak naprawdę nie ma jednak zasadniczego znaczenia. Prawdziwe problemy powstały na skutek wypadnięcia z rynku w tym roku jeszcze jednego dostawcy, rosyjsko-ukraińskiej spółki RosUkr Energo (RUE). RUE pośredniczyła głównie w handlu gazem między Rosją a Ukrainą, ale od wielu lat obsługiwała także polski rynek z dostawami uzupełniającymi do kontraktu jamajskiego, dostarczając ostatnio ok. 2–3 mld metrów sześciennych gazu. Jednak po kolejnej wojnie gazowej między Rosją a Ukrainą, Gazprom przestał dostarczać RUE gaz i cały interes przestał się kręcić. Trzeba więc było znaleźć nowego dostawcę brakującego nam gazu.
Czego chce Pawlak?
Wicepremier Waldemar Pawlak chciał problem rozwiązać, nie szukając nowych dostawców, ale sporządzając aneks do kontraktu jamalskiego. W tym celu miały zostać zawarte dwa porozumienia: międzyrządowe oraz obu spółek gazowych: Gazpromu i PGNiG. Ostatecznym rezultatem tych działań miała być nowa długoterminowa umowa, obowiązująca aż do 2037 r., zwiększająca dostawy do Polski z 8 do ponad 10 mld metrów sześciennych. Nie poinformowano, jaka miałaby być cena gazu, ale wicepremier Pawlak zapewniał, że będzie obliczana według dotychczasowej formuły cenowej, a więc najbardziej efektywnej ekonomicznie. Dla potwierdzenia zamieścił na swym internetowym blogu wykres, z którego wynika, że krótko-terminowy kontrakt podpisany w 2006 r. niekorzystnie wpłynął na ceny i od dwóch lat kupujemy gaz drożej aniżeli w długoterminowym kontrakcie jamalskim. Sprawa nie jest prosta.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski