W polityce, gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o najbliższe wybory. Ogłoszenie założeń przyszłorocznego budżetu było zaplanowane co do najmniejszego szczegółu. Czas, miejsce i osoby nie zostały wybrane przypadkowo.
Późne popołudnie w piątek 4 września, po zamknięciu warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Minister finansów ogłasza, że w przyszłorocznym budżecie zabraknie 52 mld zł. Rostowski nie występuje w mediach praktycznie w ogóle. Tylko przy wielkich okazjach. Takich jak teraz. Moment został wybrany doskonale. Inwestorzy giełdowi, którzy zwykle działają pod wpływem impulsu, do poniedziałkowej sesji ochłoną. I ochłonęli. W poniedziałek 7 września giełda szła w górę, nie było też tąpnięcia na rynku walutowym. W piątkowy wieczór obywatele żyją już weekendem i nikt nie ma ochoty słuchać o deficycie budżetu państwa. Temat został wyparty z szerszego obiegu, nie było awantury. Gazety pisały o sprawie w sobotę 5 września, ale w weekend nie ma większości programów publicystycznych, opozycja rozjechała się po kraju, poza tym kto by chciał w słoneczną sobotę oraz niedzielę słuchać awantury politycznej? Do poniedziałku sprawa ucichła.
Dobrze rozegrane
Przychodzi poniedziałkowy wieczór 7 września, w „Kropce nad i” w TVN24 występuje Jacek Rostowski. I nadaje ton dyskusji. Zwykle ostra w dyskusji Monika Olejnik nie dociska ministra, tylko pozwala mu… atakować prezydenta. – Prezydent niespecjalnie zna się na gospodarce – mówi Rostowski. – Reformy chcemy przeprowadzić w sensownym momencie politycznym. To znaczy wtedy, kiedy będziemy mogli liczyć na to, że ten prezydent prezydentem już nie będzie. Da to możliwości do prowadzenia polityki, która będzie budowała siłę gospodarki polskiej na długą metę – zapowiada. Olejnik ciągnie w tym samym tonie: – A jeżeli prezydent Kaczyński wygra ponownie? – No to będzie katastrofa, ale ja wierzę, że takiej katastrofy nie będzie – mówi Rostowski.
Rostowski ukazał się jako fachowiec, który chce dobrze, ale przeszkadza mu prezydent. O sprawie nie mówi Donald Tusk. Jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że krytykuje Kaczyńskiego, bo sam chce kandydować. Krytyka ze strony kreującego się na bezstronnego eksperta Rostowskiego ma większą siłę. Dziwne są słowa ministra finansów. W reformowaniu gospodarki prezydent nie przeszkadzał. Bo nie miał w czym przeszkadzać. Rząd PO–PSL nie przedstawił planów jakiejkolwiek reformy. No chyba że takimi nazwać ustawę o komercjalizacji szpitali (którą Kaczyński rzeczywiście zawetował) i próby (nawet nie konkretne zapisy prawne) podniesienia podatków, na które prezydent nie chciał się zgodzić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek