Dziura w całym

Co dzieje się z naszymi finansami? Opozycja twierdzi, że rząd utracił kontrolę nad budżetem, a koalicja, że rząd, uprzedzając fakty, postanowił wprowadzić ostry plan oszczędnościowy.

Najpierw były zbyt optymistyczne założenia budżetu. Rząd, premier zapewniali, że nasz wzrost gospodarczy nie jest zagrożony i w 2008 roku zbliży się do 4 proc. Później lekką ręką rzucone zapowiedzi ministra finansów: najwyżej znowelizujemy budżet w trakcie roku. Budżet lekko poprawiono w połowie grudnia, choć już wtedy było jasne, że jego założenia są daleko nierealne. Chwilę później okazało się, że w polskich finansach jest całkiem spora wyrwa. Dbający o wizerunek rządu ministrowie, jak diabeł święconej wody, unikali słowa „dziura budżetowa”.

Mówili o „pewnych zobowiązaniach”, które, choć zaciągnięte w zeszłym roku, trzeba pokryć z tegorocznego budżetu. Mówili też o zmniejszonych wpływach. Dziury w finansach zdarzają się, ale zaklinanie tego, co już się dokonało, raczej nie. W końcu bańka pękła. Premier z marsową miną (choć cały czas w trybie przypuszczającym) opowiadał o konieczności oszczędzania. Bo w kryzysie lepiej mieć ciasno zaciśnięty pas. W czasie konferencji prasowej, na której konieczność oszczędzania została ogłoszona, padła kwota 17 mld złotych. O tyle właśnie miały zostać zmniejszone wydatki państwa.

Skąd 17 miliardów?
Nie do końca wiadomo, skąd wzięła się ta kwota. Robi wrażenie, bo to około 10 proc. całego budżetu. Rząd przewiduje, że w tym roku wpływy do wspólnej kasy będą niższe od planowanych, a równocześnie nie chce powiększać deficytu. Wyjście jest tylko jedno. Trzeba ograniczyć wydatki. Od kiedy rząd wie, że wpływy są niższe od planowanych? Można by odnieść wrażenie, że dowiedział się przed chwilą. Ale to nieprawda. Wiedział już kilka miesięcy temu, ale wtedy nic nie zrobił. Uchwalił budżet na rok 2009, tak jak gdyby w ogóle nie było problemu. – Fakt, że w rzeczywistości dochody te były niższe o około 8 mld zł za 5 miesięcy, czyli o około 20 mld zł w skali roku, został całkowicie zignorowany – napisali w swoim komunikacie ekonomiści z Business Centre Club. 20 miliardów przy założeniu, że wpływy do budżetu będą topniały w tym roku tak samo szybko jak w zeszłym. A to dosyć optymistyczne założenie.

Albo cięcia wydatków, albo katastrofa gospodarki – sugerował premier. Czy rzeczywiście tak jest? Niekoniecznie. Wyjściem może być powiększenie deficytu budżetowego. Polski dług publiczny wynosi około 45 proc. PKB. To nie jest dużo w porównaniu z innymi krajami Unii. Oczywiście każde z dwóch rozwiązań (cięcie wydatków albo zwiększenie deficytu) ma swoje wady i zalety. Kłopot w tym, że rząd nie przedstawił analizy, z której wynika, że cięcie wydatków jest dla gospodarki mniej uciążliwe.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Tomasz Rożek