Unia Europejska, a konkretnie Viviane Reding, komisarz ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów, straciła cierpliwość. Szykują się ostre obniżki w cenach roamingu.
Roaming to inaczej międzynarodowa komunikacja komórkowa. Była horrendalnie droga. Jeszcze dwa, trzy lata temu za minutę rozmowy przez telefon komórkowy dzwoniący za granicą mógł zapłacić kilka, a nawet kilkanaście złotych. Operatorzy uzasadniali tak wysokie ceny dużymi kosztami, jakie ponosili w związku z międzynarodowymi połączeniami. Kłamali. Ceny są tak wysokie, bo na rynku międzynarodowych usług telekomunikacyjnych prawie nie ma konkurencji.
Operatorzy górą
Kilkanaście miesięcy temu UE postanowiła zająć się problemem. Komisja Europejska poprosiła operatorów, by zmniejszyli stawki za minutę połączenia, za wysyłanie za granicą SMS-ów oraz za przesyłanie pakietów danych (gdy telefon ma funkcję łączenia z Internetem). Operatorzy prośbę Komisji zbagatelizowali. Po prawie roku dyskusji średnia cena za wiadomość SMS jest w Unii taka sama i wynosi prawie 30 centów. To nawet dziesięć razy więcej niż cena SMS w połączeniach narodowych. Znawcy rynku telekomunikacyjnego obliczyli, że międzynarodowe SMS-y nie powinny kosztować więcej niż 10 eurocentów. Operatorzy znaleźli sposób, by zarobić na rozmowach, mimo że maksymalna cena za minutę transgranicznej pogawędki już teraz została ograniczona do 46 centów za połączenie wykonane (gdy za granicą telefonuje właściciel telefonu) i 22 centy za połączenie otrzymane (gdy właściciel telefonu odbiera połączenie). Ten limit miał być utrzymany do 2010 r. Europejscy urzędnicy mieli nadzieję, że do tego czasu operatorzy się opamiętają lub też powstanie konkurencja, która znacznie skuteczniej niż sztywne przepisy przytrze nosa dyktującym ceny.
Z sekundy na minuty
Dzisiaj Komisja chce, by te ograniczenia obowiązywały do 2012 r. Firmy telekomunikacyjne znalazły jednak sposób na zarobienie, mimo wprowadzenia górnych limitów cen. Niektóre z nich inaczej naliczają długość rozmowy. Tak jak w połączeniach krajowych standardem jest liczenie długości rozmowy w sekundach, tak w międzynarodowych często liczy się w minutach. To tylko z pozoru szczegół. Osoba rozmawiająca 75 sekund przez telefon w naliczaniu sekundowym zapłaci za 75 sekund. W naliczaniu minutowym zapłaci za dwie minuty, czyli za 120 sekund. Dlaczego? Bo rozmowa zajęła 15 sekund drugiej minuty, a w naliczaniu minutowym trzeba zapłacić za każdą rozpoczętą minutę, nawet jeżeli „wykorzystało się” sekundę z kolejnej minuty. Poza tym w przepisach unijnych była pewna nieścisłość. Próbują one regulować ceny za połączenia, gdy jest się za granicą, ale nie wspominają ani słowem o dzwonieniu za granicę, gdy jest się we własnym kraju. Operatorzy korzystają z tej nieścisłości i właściciel polskiej komórki, dzwoniący z Polski do krewnego odpoczywającego np. w Portugalii, zapłaci za minutę połączenia prawie dwa razy więcej, niż Portugalczyk dzwoniący do swojego kraju z urlopu w Polsce. Kolejnym sposobem zarabiania pieniędzy na przebywających za granicą jest poczta głosowa. Operatorzy nie informują, że choć w kraju jest ona zwykle darmowa, za granicą trzeba za nią słono płacić. Jadąc więc za granicę, lepiej wyłączyć tę usługę. W przeciwnym wypadku nieodbieranie połączeń przychodzących na niewiele się zda.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek