Polscy rybacy nie mogą łowić dorszy na Bałtyku. Zakaz obowiązuje do końca roku. Rybacy uważają, że zostali skrzywdzeni i grożą protestami.
Dlaczego ja mam odpowiadać za innych? – pyta Witold Iwan, rybak z Kołobrzegu. – Od stycznia wyłowiłem niecałe sześć ton dorsza, a mam prawo do dwudziestu pięciu – tłumaczy rozżalony. – Dwukrotnie kontrolowali mnie unijni inspektorzy i wszystko było w porządku. A teraz okazuje się, że do końca roku nie będę miał z czego żyć, bo ktoś oszukiwał.
Zakaz łowienia
Od 10 lipca polscy rybacy nie mogą łowić dorsza. Zakaz wprowadziła Komisja Europejska, gdy na podstawie wielu kontroli ustaliła, iż polskie urzędy podają jej nieprawdziwe informacje o ilości złowionej ryby. Zdaniem unijnych kontrolerów, polskie statki złowiły prawie trzy razy więcej dorsza, niż pozwalają unijne limity. W środowisku rybackim zawrzało. Jedni grożą blokadą portów, inni cieszą się, że w końcu ktoś to skontrolował.
– Nie zgadzam się z decyzją Unii, jednak nie będę nawoływał do łamania prawa, bo nie chcę stanąć później przed Trybunałem Stanu – mówi minister rybołówstwa Rafał Wiechecki. – Przekazałem informację o możliwych protestach środowiska rybackiego Radzie Ministrów, ale wydaje mi się mało prawdopodobne, by premier Kaczyński podjął decyzję o nierespektowaniu tego rozporządzenia.
Zdaniem Iwana, rozporządzenie zniszczy rybołówstwo nabrzeżne. – Dorsz to nasze główne źródło utrzymania. Myślę, że bardzo boleśnie odczuje to ponad pięć tysięcy rodzin, które stracą dochody – mówi.
Członkowie sztabu kryzysowego rybołówstwa napisali list do Joe Borga, komisarza UE ds. rybołówstwa. Proszą w nim o cofnięcie zakazu połowów dorsza na wschodnim i południowym Bałtyku. Ale nie wierzą, że to wpłynie na zmianę decyzji Unii. Nie wierzą też w pomoc państwa.
Szukanie winnych
– To nie my łowimy za dużo, tylko duże statki – przekonuje Wiktor Wendorf, rybak z małej jednostki. – Oni nie patrzą na nic i łowią wszystko, co się da, a mają ku temu możliwości, bo wypływają przecież dalej niż my i mogą więcej ryby załadować na pokład. – Jeżeli nie chcemy, by ta sytuacja z zakazem powtórzyła się za rok, to trzeba przeprowadzić referendum na temat segmentacji floty. Czyli dokładnie ustalić, które statki mają prawo łowić dorsza – mówi Andrzej Gościniak, przewodniczący Stowarzyszenia Armatorów Łodziowych.
Bogdan Zaniewski z Dziwnowa jest właścicielem trzeciego co do wielkości kutra w Polsce i widzi tę sprawę zupełnie inaczej. – Ci panowie mówią nieprawdę – przekonuje. – Duża flota wyszła w morze po 20 maja, a już od 15 czerwca nie można było łowić. Znam dokumenty Morskiego Instytutu Rybactwa, z których jasno wynika, że to właśnie mała flota wyłowiła ponad 70 proc. wszystkiego. Niestety, dokumenty są tajne i nie można ich ujawnić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Julia Markowska