Dobra wiadomość: nasze zarobki rosną szybciej, niż spodziewali się najwięksi optymiści. Wiadomość zła: rosną nie wszystkim i nie tak samo. Jakie zawody mają przyszłość? Gdzie można godziwie zarobić, nie wyjeżdżając z kraju?
Mimo kilkunastoprocentowego bezrobocia, nasze pensje idą w górę. GUS podał, że w marcu przeciętnie zarobiliśmy brutto 2 852,71 zł. To o ponad 9 proc. więcej niż w ubiegłym roku i o przeszło 6 proc. więcej niż w lutym. Następne miesiące mają być równie dobre. Szczególnie dla budowlańców, którym pensje mogą podskoczyć nawet o jedną piątą. Powodów do narzekania nie powinni też mieć informatycy i stolarze. Emigracja zarobkowa i gwałtowne przyspieszenie w gospodarce spowodowały, że zaczyna brakować wykwalifikowanych pracowników.
Budowlańcy „od ręki”
Jeszcze dwa lata temu Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej umieściło murarzy i pracowników budowlanych na liście dwudziestu zawodów z największymi nadwyżkami pracowników. Ale polskich budowlańców doceniono w innych państwach Unii, gdzie oferowano im zarobki kilkakrotnie większe od krajowych. Najlepsi wyjechali, budownictwo w Polsce ruszyło i w efekcie pracownicy budów są na wagę złota. Ich zarobki szybko rosną. Ale i tak są jeszcze za małe, by zatrzymać emigrację.
– Od stycznia już odmawiam, bo terminy mam zajęte na cały rok – mówi Robert Kubicz, właściciel niewielkiej firmy budowlanej z Nowego Dworu Mazowieckiego, która jeszcze kilka lat temu stała bezczynnie. – Gdybym miał więcej pracowników, mógłbym przyjmować więcej zleceń. Potrzebuję murarzy, tynkarzy, ludzi do dociepleń elewacji… W tej chwili mógłbym przyjąć na etat trzydzieści osób. Ale chętnych nie ma. Dwa lata temu budowlańcy zarabiali do 2 tys. zł. Teraz średnio w mojej firmie mają po 3–4 tys. zł. Fachowiec od dociepleń może dostać i 8 tys. miesięcznie.
Kiedy bezrobocie jest duże, ludzie boją się o pracę i gotowi są pracować za marne pieniądze. Szefowie chętnie z tego korzystają, oszczędzając na zarobkach. Ale teraz bezrobocie spada, zagraniczne firmy coraz chętniej inwestują w Polsce, fachowcy bez trudu mogą znaleźć dobrą pracę na unijnych rynkach – na rynku pracy zaczynając więc wygrywać pracownicy.
A wygrywają czasami dosłownie. Od kilku miesięcy Koreańczycy bez skutku szukają rąk do pracy w nowoczesnej fabryce telewizorów na Dolnym Śląsku. Chcą zatrudnić 12 tys. osób, a na oferty pracy odpowiada zaledwie garstka zainteresowanych. Powód? Oferują płace do tysiąca złotych brutto.
– Polscy pracodawcy już od dawna muszą coraz bardziej konkurować z zagranicznymi firmami w pozyskaniu młodych ludzi po studiach, szczególnie w dziedzinach globalnych, na przykład w zarządzaniu, finansach… Od czasu przystąpienia do UE konkurencja dotyczy również pracowników technicznych z wyższym, ale również ze średnim wykształceniem, a także zwykłych fachowców – mówi Marek Dietl, ekspert ds. gospodarki Instytutu Sobieskiego. – Popyt na pracowników powoduje, że pracodawcy muszą oferować im wyższe zarobki. Oczywiście dotyczy to tylko pewnych grup zawodowych – wciąż jeszcze są ludzie, dla których ofert pracy brakuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk