Tak dobrze w naszej gospodarce nie było od dawna. W ubiegłym roku wskaźnik Produktu Krajowego Brutto, czyli wyprodukowanych towarów i usług, poszedł w górę o 5,8 proc.
Tak dobre wyniki zaskoczyły nawet specjalistów z Komisji Europejskiej, która musiała dokonać korekt w swoich prognozach z końca ubiegłego roku.
Rząd się cieszy, bo także w tym roku produkcja rośnie, bezrobocie maleje… Pędząca gospodarka to również większe wpływy do budżetu państwa. Ale ekonomiści trzeźwo oceniają, że rząd nie ma powodów do radości: bezrobocie zmalało z powodu emigracji zarobkowej, budownictwu – które było lokomotywą wzrostu – pomogła ciepła zima, najwięcej zyskały firmy nastawione głównie na eksport, a płace w niektórych branżach wrosły, bo w kraju zaczyna brakować fachowców, którzy właśnie dorabiają się za granicą. Rząd powinien więc korzystać ze sprzyjającej koniunktury i zabrać się za trudne reformy strukturalne, w pierwszej kolejności finansów państwa. Tylko przeprowadzenie radykalnych zmian daje szanse na to, że wzrost gospodarczy nie skończy się równie szybko, jak się zaczął.
To nieprawda, że w gospodarce niewiele zależy od polityków. To oni mogą ją dopingować albo rzucać kłody pod nogi. Prawdą jest, że efekty ich mądrych lub głupich decyzji widoczne są w gospodarce dopiero po jakimś czasie, dlatego zmiany trzeba przeprowadzać bardzo ostrożnie. Jednak zwlekanie z nimi może kosztować jeszcze więcej. Tymczasem nasz rząd niewiele robi, żeby przedsiębiorcom było łatwiej.
Chociażby długo oczekiwany projekt ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, który lada chwila miał trafić do Sejmu. Miał ułatwić życie firmom, szczególnie tym małym, ale nie ułatwi, bo prace nad nim zostały przerwane. Nie wiadomo, dlaczego Kancelaria Premiera przygotowuje kolejne rozwiązanie, które miałoby wejść w życie wiosną, wraz z ustawą obniżającą składki na ZUS. A przedsiębiorcy wciąż czekają…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk