Gdy u początku pontyfikatu zapytano Jana XXIII, co pragnie zrobić w Kościele, podszedł do okna, otworzył je i rzucił: „Zamierzam wpuścić nieco świeżego powietrza”.
Nieprzypadkowo okrzyknięto go Papieżem Uśmiechu. Słynął z poczucia humoru. „Ile jest przykazań?” – zapytał jedno z dzieci podczas audiencji. „Dziesięć!” – odparł zadowolony z siebie maluch. „Nie! Jedenaście! Jedenaste przykazanie brzmi: Zawsze bądź radosny!”. Angelo Giuseppe Roncalli (ur. 25 listopada 1881 r. w lombardzkim Sotto il Monte) papieżem miał być jedynie przez chwilę. Tak szeptano w watykańskich korytarzach. Po trwającym ćwierć wieku pontyfikacie Piusa XII na jego następcę miał być wybrany Battista Montini, współpracujący przez lata z papieżem. Problem? Nie był kardynałem. Wybrano więc „najstarszego i najmniej znaczącego spośród purpuratów”, by został „przejściowym” następcą świętego Piotra. Na szczęście w Kościele karty rozdaje sam Duch Święty. Świadomy tego Jan XXIII żartował: „Każdy może zostać papieżem. Najlepszym dowodem jest fakt, że ja nim zostałem”. Do historii przeszły jego anegdoty: „Ile osób pracuje w Watykanie? Nie więcej niż połowa zatrudnionych”; „Co sądzę o telewizji? Odkąd zobaczyłem w niej, jak zostałem papieżem, przywiązuję do niej dużą wagę”. I słynna podwyżka, jaką tuż po konklawe dostali ci, którzy nosili lektykę. „Muszą zarabiać więcej – wyjaśniał Jan XXIII – skoro nowy papież waży trzy razy więcej niż jego poprzednik. Powiedziano mi, że jestem skromny, ponieważ nie chciałem korzystać z papieskiej lektyki. Ja nie jestem pokorny. Ja jestem gruby i boję się, że wypadnę”. Otwierając okno gabinetu, proroczym gestem zapowiedział zwołanie Soboru Watykańskiego II. Modlił się o nowe wylanie Ducha Świętego: „Odnów w tych naszych dniach Twoje cuda, jakby przez nową Pięćdziesiątnicę. Spraw, aby Twój Kościół, będąc jednością i trwając na modlitwie z Maryją, Matką Jezusa, idąc za przewodnictwem świętego Piotra, mógł rozwijać królowanie prawdy i sprawiedliwości, królowanie miłości i pokoju. Amen”. Duch Święty odpowiedział. Przez wieki Kościół wołał: „Veni Creator Spiritus!”, a „najmilszy z gości” odpowiadał na ten pełen tęsknoty hymn, przychodząc jako „zdrój żywy, ognia żar”. Obecny w Wiecznym Mieście kardynał Stefan Wyszyński notował: „11 X 1962 Roma 8.30 – Zbieramy się w Sali Parametrów, oczekując na Papieża. Ojciec Święty idzie pieszo i modli się. Ten człowiek ma przedziwny talent skupienia się pośród tego świata rozgwaru. Zajmuje miejsce przy Konfesji, na froncie wielkiego ołtarza Konfesji św. Piotra. Odśpiewano: »Veni Creator«… Ponieważ Sobór jest współdziałaniem pod kierunkiem Ducha Świętego, trzeba Go przyzywać i o Niego gorąco wołać: »Veni Sancte Spiritus!«”. Jan XXIII ogłosił osiem encyklik, w tym „Mater et Magistra” i „Pacem in terris”. To dzięki niemu zawrotną karierę zrobiło użyte po raz pierwszy w tym drugim dokumencie sformułowanie „znaki czasu”. Nic dziwnego: potrafił słuchać tego, „co Duch mówi do Kościoła”. Beatyfikował go 22 lata temu Jan Paweł II, który 27 kwietnia 2014 roku razem z Janem XXIII został ogłoszony przez Franciszka świętym.
Marcin Jakimowicz