Dzieje świata to tylko spisek możnych? Nie, sporo w nich też „przypadków”. A nimi posługuje się Bóg.
Historia ludzka, historia Boża... Fascynujące, jak ta druga potrafi nakładać się na pierwszą. Wydaje się, że najważniejsze jest to, o czym zdecyduje człowiek. Że od tego głównie zależą losy społeczeństw, narodów czy państw. Tymczasem okazuje się, że w dziejach mamy sporą dozę nieprzewidywalnego. Bo w sprawy, różnymi środkami, potrafi wmieszać się Bóg. I to, co wydawało się oczywistą przyszłością, staje się rumowiskiem, a realizuje się niespodziewanie. To chyba najważniejsza nauka płynąca z ksiąg historycznych Starego Testamentu. Do tego numeru „Gościa” dołączone zostały księgi: Jozuego, Sędziów, Rut i dwie Samuela.
Płyta CD 3 (księgi historyczne, część II) z serii Biblia Audio dostępna jest wraz z numerem „Gościa Niedzielnego” (nr 37, wydanie na 18 września 2022).
Z nieszczęścia – chwała
Księgę Rut trudno właściwie nazwać historyczną. To bardziej nowelka przedstawiająca drobny epizod z życia Izraela, historię dwóch kobiet – Noemi i jej synowej Rut. Ciekawa, bo pokazująca, jak wielkim skarbem, także pod względem gospodarczym, było dla ówczesnych ludzi posiadanie potomstwa. Wzruszająca ze względu na miłość, jaką teściowa darzyła swoje owdowiałe synowe. Przede wszystkim jednak pokazująca, jak Bóg potrafi pisać prosto na krzywych liniach pogmatwanych ludzkich losów.
Najpierw głód spowodował, że Noemi wraz ze swoim mężem i z synami wyemigrowała z Betlejem do Moabu. Następnie spotkała ją seria nieszczęść: śmierć męża i synów. Potem jakimś dziwnym trafem jedna z jej synowych zdecydowała się wrócić razem z nią do Betlejem, gdzie znalazła męża, któremu urodziła syna – Obeda. Bez znaczenia? Jednak nie. Obed był dziadkiem największego w historii Izraela króla – Dawida. Bez tej pogmatwanej historii Noemi i Rut Dawid by się nie urodził. A historia Izraela zapewne musiałaby potoczyć się inaczej. Ta opowieść wspaniale pokazuje, jak to, co wydaje się bezsensowną tragedią, dzięki Bogu zyskuje sens.
Z Bogiem można wszystko. Bez Niego...
Księga Jozuego to księga podboju – opowieść o tym, jak Izrael zajmuje Ziemię Obiecaną, Kanaan. Zgodnie z obietnicą, jaką dał mu Bóg, zawierając przymierze na Synaju. Pod wodzą Jozuego właśnie, który stał się przywódcą narodu wybranego po Mojżeszu. Ten – przypomnijmy – zgodnie z Bożą zapowiedzią umarł, zanim Izrael, pokonując Jordan, wkroczył do Ziemi Obiecanej. Zaczyna się od Jerycha, którego mury rozpadają się, gdy Izrael po ich sześciokrotnym obejściu w ciągu kolejnych sześciu dni dnia siódmego obchodzi je w ciszy siedem razy, a potem wznosi wojenne okrzyki i zaczyna dąć w trąby. Czy to może być fakt? Hm. Naszego Popiela myszy pewnie nie zjadły, ale być może przez spowodowanie klęski głodu „odebrały” mu władzę. Podobnie mogło być i tutaj: niekoniecznie dosłownie mury się rozsypały, ale obrońcy miasta stracili ducha i łatwo ulegli nacierającym Izraelitom. W ten sposób można też patrzyć na kolejne sukcesy Izraela: Bóg był z Izraelitami. Jeśli okazywali Mu wierność, On sam walczył po ich stronie i sprawiał, że niemożliwe stawało się możliwe.
Pismo Święte:
Księga kończy się na podziale zdobytej ziemi między 12 pokoleń Izraela. Choć warto pamiętać, że pokolenia Rubena, Gada i połowa pokolenia Manassesa otrzymały swoje ziemie wcześniej, jeszcze w Zajordaniu. Podobnie jak wcześniej Mojżesz tak teraz Jozue zostawia ludowi duchowy testament, przypominając, czym ma się kierować i kogo słuchać, by szczęśliwie żyć w ziemi, którą właśnie posiadł. Czytelnikowi tej księgi narzuca się jednak pytanie: dlaczego tu tyle okrucieństwa? Dlaczego, wyraźnie z rozkazu Boga, Izrael nie oszczędził ludów Kanaanu, a wszystkich, prócz Gibeonitów, pozabijał? Różnie dziś bibliści próbują to tłumaczyć. Najuczciwsza odpowiedź? Dla ochrony wiary Izraela w jedynego, prawdziwego Boga. Jak pokazała dalsza historia, naród ten mimo doznanych łask ciągle miał tendencje do tego, by zapominać o swoim Bogu, a czcić bogów ościennych. Niepoślednią rolę odgrywali tu ci, którzy z Izraelem mieszkali. Na przykład pogańskie żony króla Salomona. Rozkaz zabicia mieszkańców Kanaanu trzeba widzieć właśnie jako zgodną z ówczesnymi wojennymi zwyczajami próbę ochrony prawdziwej wiary przed bałwochwalstwem. Możemy się dziś na to zżymać, ale warto spojrzeć na sprawę od innej strony: czy nie jest tak, że my zbyt lekko traktujemy kwestię wiary i niewiary? A przecież tu chodzi o życie wieczne. Odebranie go komuś to zło nieporównanie większe od zabrania ziemskiego życia. Taka jest prawda, tylko jakoś tego nie widzimy.
Nie silne państwo jest najważniejsze
Kto wcześniej przeczytał Księgę Jozuego, tego lektura Księgi Sędziów zaskakuje. Okazuje się bowiem, że Izrael wcale nie zajął w czasach Jozuego całej Ziemi Obiecanej. Sporo zostało jeszcze do zdobycia, a walki z różnym sąsiadami ze zmiennym szczęściem będą trwały długie lata. Sama Jerozolima zostanie zdobyta dopiero w czasach królów. Dlaczego? Powód jest wciąż ten sam – naród wybrany nie przestrzegał zawartego z Bogiem na Synaju przymierza, więc i Bóg przestawał mu pomagać, a nawet zwracał się przeciwko niemu. Jest więc Księga Sędziów ciekawą opowieścią o skomplikowanej historii przedkrólewskich czasów Izraela: czasów sędziów właśnie.
Kim byli? Wcale nie sędziami w naszym dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Raczej przywódcami. I to niekoniecznie całego Izraela, ale części jego pokoleń. Bo – to sprawa kluczowa – jedynym władcą całego Izraela ciągle był Bóg. I to On, dla załatwienia takiej czy innej sprawy – wojennej często – powoływał swojego człowieka, by zmobilizował na co dzień zorganizowany plemiennie naród do wspólnego wysiłku. Pierwsi wspomniani w księdze przywódcy to Otniel, Ehud, Szamgar i Debora. Tak, tak, kobieta; jak napisał autor Księgi Sędziów – prorokini. Bardziej znani to Gedeon, Jefte czy Samson. Ten pierwszy znany z dziwnego wyboru, jakiego dokonał, idąc do walki z trzystoma tylko wojownikami. Drugi – z niezbyt mądrego ślubu, jaki złożył, przez który zmuszony był zabić swoją córkę. Trzeci natomiast sławny z powodu bujnej grzywy i niespotykanej siły, jaką go Bóg obdarzył i jaką bezlitośnie wykorzystywał w walce z Filistynami. Ostatnim sędzią będzie największy z nich Samuel, ale jego historia opowiedziana zostanie już w innej księdze, 1 Księdze Samuela właśnie.
Człowiek Boży wcale nie idealny
Księgi Samuela (1 i 2) to właściwie jedna długa opowieść w dwóch tomach. Gdy księgi miały formę nie kodeksu, ale zwoju, tak było znacznie wygodniej. To historia najpierw ostatniego z sędziów, Samuela, a potem dwóch pierwszych królów: Saula i Dawida. Historia, mimo iż pełna wszystkiego, co ludzkie – podłości, intryg, zbrodni nie wyłączając – nadpisywana Bożym palcem. Dlatego niezmiernie pouczająca.
Jej pierwszy bohater, Samuel, kojarzy się pewnie wielu ze sceną, gdy jako dziecko na służbie u Helego słyszy w nocy głos wołającego go Boga. Ale to postać znacznie ciekawsza. Przede wszystkim przez całe swoje życie przypomina Izraelowi, że nie pozory kultu Boga się liczą, ale szczera miłość ku Niemu. Nawet Arka Przymierza nie pomaga Izraelitom zwyciężyć w bitwie, gdy ich serca są od Boga daleko. Zwyciężają za to, gdy szczerze chcą Go słuchać. Samuel będzie tym, który z rozkazu Boga namaści (nie koronuje!) dwóch pierwszych królów Izraela: Saula i Dawida. Ale chyba najbardziej przejmująca scena z jego udziałem to ta, w której skarży się Bogu na Izraela, żądającego od niego, by ustanowił mu króla. Słyszy w odpowiedzi: „Wysłuchaj głosu ludu we wszystkim, co mówi do ciebie, bo nie ciebie odrzucają, lecz Mnie odrzucają jako króla nad sobą”. Przedziwny rys charakteru Boga: zgadza się na odrzucenie, robi, jak ludzie chcą...
Saul natomiast to postać tragiczna. Zaczyna świetnie, ale z czasem wbija się w pychę. I zostaje jako król odrzucony przez Boga. Choć zachowa władzę, nie przekaże jej żadnemu ze swoich synów. Zginą razem z nim w bitwie z Filistynami na wzgórzu Gilboa. Zaś Dawid... To postać warta osobnego tekstu. Choć nieraz grzeszny – jak wtedy, gdy uwiódł żonę swojego żołnierza Uriasza, a potem pozwolił go zabić – był człowiekiem szczerze oddanym Bogu. Widać to, gdy mimo okazji nie podnosi ręki na czyhającego na jego życie Saula, bo ten jest Bożym pomazańcem. I gdy opłakuje syna Absaloma, choć ten zbuntował się i chciał go zabić. I kiedy nie waha się jak komediant tańczyć przed Arką. Ale najpiękniej pokazuje to w scenie – jednej z najwymowniejszych w całym Starym Testamencie – gdy zakłopotany zwraca uwagę prorokowi Natanowi, że to nie jest w porządku, że on, król, mieszka w cedrowym pałacu, a Bóg – Arka Przymierza – w namiocie. Znał swoje miejsce, myślał, że powinien Bogu zbudować dom. Ale usłyszał od Natana, któremu w pierwszej chwili pomysł wydał się słuszny, że nie; że Bogu to niepotrzebne. Że to raczej Bóg zatroszczy się o jego dom, jego rodzinę. I sprawi, że jego królestwo – dziś wiemy, że w osobie potomka Dawida, Jezusa – będzie trwało wiecznie.
Zdawać się nam może, że dzieje świata to konsekwencje spisku możnych. W dziejach świata jednak jest też wiele „przypadków”. A nimi posługuje się Bóg.•
Andrzej Macura