Podnoszenie przez internetowych apokaliptycznych Jeźdźców Apokalipsy wizji pandemii czy wojny na Ukrainie jako kolejnych plag zesłanych przez Boga jest chwytem poniżej pasa.
14.09.2022 08:00 GOSC.PL
W jednej z telewizyjnych reklam kumple kupują piwko na mecz. „A jaki dzisiaj jest mecz?”- pyta jeden. „Zawsze w telewizji jakiś się znajdzie”.
Zawsze znajdzie się jakaś wojna czy epidemia, którą można postraszyć pobożny, zalękniony lud.
Mam alergię na narrację wpędzającą ludzi w poczucie winy. Uważam, że coraz częstsze podnoszenie przez internetowych apokaliptycznych Jeźdźców Apokalipsy wizji pandemii, czy wojny na Ukrainie jako kolejnych plag zesłanych przez Boga na grzeszny świat jest niedozwolonym chwytem.
Wystarczy prześledzić żniwo, jakie przed wiekami pozostawiała po sobie cholera czy dżuma, poczytać kroniki o miastach, w których ocalała jedna trzecia mieszkańców… W latach 1500–1750 Kraków nawiedziły aż 92 epidemie. „Morowe powietrze” (czarna ospa szalejąca w latach w 1651-52) było przyczyną śmierci 25 tysięcy mieszkańców, a kolejna zaraza (1676-81) kolejnych 22. Dżuma, nieprzypadkowo zwana czarną śmiercią, zabiła 30-60% mieszkańców Europy, ok. 30% ludności Bliskiego Wschodu i ok 40% mieszkańców Egiptu.
Nie do przyjęcia jest również podnoszony po 24 lutego argument „wojny na wschodzie” jako kolejnej z plag. Jak brzmią takie homilie w obliczu tego, co stało się ze skazanym na „ostateczne rozwiązanie” narodem żydowskim, gdy ledwo ostygły piece krematoriów II wojny?
Wiem, że do wielu trafia taka narracja lękowa, ale sądzę, że bierze się ona raczej z poczucia bezradności niż wiary w to, że ostatnie słowo należy do Boga.
Lęk nie jest językiem Królestwa.
Marcin Jakimowicz