„Pokaz mi jak cierpisz, a powiem ci, jakim katolikiem jesteś”.
12.09.2022 07:18 GOSC.PL
Nie śmieszą mnie dowcipy o „neońskiej” rodzinie, która pokazuje jedynaka (głośne gwizdy), a po wyjaśnieniu: „Ale jest za to śmiertelnie chory”, zostaje nagrodzona owacją na stojąco. Nie rozumiem tej popularnej narracji.
Jasne, nie da się uniknąć krzyża, co więcej, nasza duchowa droga jest przylgnięciem do niego, ale przecież nie chodzi o to, by epatować cierpieniem na lewo i prawo, cytując przy tym obficie świętego Pawła, który „przecież chlubił się krzyżem”. To zresztą kluczowy cytat. Zwróciliście uwagę, że Apostoł Narodów nie pisał: „Chlubię się swym własnym krzyżem”, ale „krzyżem Jezusa Chrystusa”? A to ogromna różnica! „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6, 14). Paweł nie absolutyzował cierpienia, ale chlubił się znakiem zwycięstwa nad śmiercią.
Dzisiejsze czytanie: „Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę”.
Gdyby Jezus absolutyzował doświadczenie cierpienia, odesłałby starszyznę żydowską z cenną duchową wskazówką: „Choroba sługi będzie miała zbawienny wpływ na cały dom setnika”. A jednak, jak na złość, uzdrowił tego człowieka…
Oczywiście, że Bóg jest w stanie wydobyć błogosławieństwo z pęknięć, łez, ciemności, chorób, ran i cierpienia. Przecież Ten, który „śmiercią zwyciężył śmierć” wydobył życie z doświadczenia Golgoty.
Chrypka zaczęła dokuczać ks. Józefowi Tischnerowi wiosną 1997 roku. Zignorował ją. Zwykłe przeziębienie, „zmęczenie materiału”, konsekwencja nieustannych wykładów, prelekcji, spotkań. Odkładał kolejne wizyty u laryngologa. 10 sierpnia 1997 roku tradycyjnie, jak przez niemal 20 lat odprawił Mszę na Turbaczu. Głos miał mocny, tryskał humorem. Schodząc do Łopusznej rzucił do brata Kazimierza: „Tak dobrze wyszło jakby to ostatnia Msza miała być”. Nawet nie przypuszczał, że może to być prawda... Niebawem usłyszał werdykt: to rak krtani. Gdy nie mógł już mówić, gestem przywołał Jarosława Gowina i wręczył mu karteczkę: „Nie uszlachetnia”. „Nie ono dźwiga. Cierpienie zawsze niszczy – pisał schorowany Tischner – Tym, co dźwiga, podnosi i wznosi ku górze, jest miłość”.
Marcin Jakimowicz