„Wizyta papieskiego jałmużnika na wschodzie naszego kraju jest dla nas widocznym wyrazem ogromnej solidarności Papieża Franciszka z cierpiącą Ukrainą” – zaznacza w rozmowie z Radiem Watykańskim ordynariusz diecezji charkowsko-zaporoskiej, której teren odwiedzi kard. Konrad Krajewski.
Bp Paweł Gonczaruk zauważa, że nie jest to zastąpienie wciąż oczekiwanej papieskiej podróży. „To gest ewangelicznej bliskości i umocnienie tych wszystkich, którzy służą ludziom z narażeniem życia” – mówi hierarcha.
Aktualizujemy na bieżąco: Nasza relacja z wojny na Ukrainie
Beata Zajączkowska: Na Ukrainę wyjechał właśnie kard. Konrad Krajewski z cichą i ewangeliczną wizytą. Jego obecność jakie ma dla was znaczenie?
Bp Paweł Gonczaruk: Ta obecność podkreśla i jakby jest kontynuacją tego, co było dotychczas, bo Papież interesuje się Ukrainą nie od 24 lutego br., tylko od 2014 r., gdy rozpoczęła się ta wojna. On też zmobilizował i zorganizował wielką pomoc dla Ukrainy, również tę materialną, pieniężną. Papież jest z Ukrainą od początku. A ta obecność kardynała tylko jeszcze bardziej podkreśla i pokazuje, że Papież, Kościół jest z naszym narodem, z tym narodem, który broni swojej godności, broni prawdy, broni sprawiedliwości.
Kard. Krajewski jedzie teraz na te tereny najbardziej niebezpieczne, na wschód Ukrainy. Jedzie, jak podkreśla komunikat Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia, żeby spotkać się m.in. z księżmi, biskupami, siostrami zakonnymi, którzy mimo trudnej wojennej sytuacji zostali z ludźmi.
To będzie wzmocnienie na duchu, bo ci, którzy zostali, o czym ja mogę poświadczyć, zostali z własnego wyboru. Dlatego mają na tyle mocną siłę ducha, że są gotowi służyć, nawet jeśli jest to w niebezpieczeństwie śmierci. To jest bardzo osobisty i odważny wybór i wierzę, że jest to szczególna łaska Boża. I ta obecność papieskiego wysłannika, ten przyjazd kardynała jeszcze bardziej nas wzmocni, doda nam siły, pozwoli odczuć to, że nie jesteśmy sami, że Kościół i łaska Boża jest z nami.
Macie świadomość tego, że nie jesteście sami w tym już siódmym miesiącu wojny?
Tak. Mamy tę świadomość. I powiem tak: ani razu nie było jakiegoś odczucia, że jesteśmy zostawieni sami sobie. Naprawdę otrzymuję dużo telefonów, dużo pytań, ale także tej fizycznej, materialnej pomocy. To było wielkie poruszenie, jakby ten ogień pożogi wojenne pokazał blask solidarności – bo z jednej strony jest cierpienie, nienawiść, która niszczy, a z drugiej strony pokazuje się bohaterstwo. Tak naprawdę miłość zwyciężyła, bo miłość pozostała. Ludzie dobrej woli wyszli, pomagali. To było i jest ogromne poruszenie dobra i wybuch dobra, szczególnie ze strony polskiej. Naprawdę bardzo dziękujemy Bogu za Jego wielką łaskę tego dobra, które istnieje w sercach ludzkich.