Czy przyjmować z pokorą agresywne głosy w przestrzeni publicznej, nawet te życzące Kościołowi rychłego upadku? Nadstawiać drugi policzek bez względu na to, czy oskarżenia są sprawiedliwe? A może jednak wolno czasem zapytać, tak jak to zrobił Jezus: „Dlaczego mnie bijesz?”.
W serwisie kulturalnym Onetu, niemal na samym szczycie strony internetowej, znalazłem niedawno felieton znanego pisarza Łukasza Orbitowskiego zatytułowany „Upadek Kościoła w Polsce”. Autor opisał w nim swoje dawne przygody ze szkolną katechezą, podczas której księża „okropnie się darli, walili pięściami po ławkach i rzucali kawałkami kredy”. Prozaik żali się, że jako „nastoletni satanista” nie chciał uczęszczać na religię, ale była ona w środku lekcji, więc „musiał chodzić i cześć”. „Wydawało mi się wtedy, (...) że Kościół katolicki runie w ciągu najbliższej dekady. Świątynie zmienią się w dyskoteki jak w Niemczech. Nie mogłem zrozumieć, jakim cudem instytucja tak przeżarta złem, chciwością, tak monstrualnie utuczona na krzywdzie ludzkiej, może wciąż znajdować wyznawców” – pisze Orbitowski. Opowiada też, że po trzydziestu latach podobną sytuację przerabiał ze swoim synem, ale w końcu udało się go wypisać z katechezy. „Teraz syn zdał do technikum i wrócił z informacją, że te farmazony nie obchodzą tam już niemal nikogo (...) Kiedy byłem młody, wydawało mi się, że Kościół upadnie w ogniu rewolty. Teraz widzę, że runie dzięki młodemu pokoleniu, które nawet nie buntuje się tak, jak ja dawno temu, ale po prostu ma gdzieś księży i ich dyrdymały. Kościół nie ma im nic do zaoferowania. Budzi tylko śmiech. Ale do jego upadku – tak potrzebnego Polsce – jeszcze droga daleka” – puentuje swój felieton pisarz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski