Między hejtem a krytyką

Względny spokój panujący w salonie fryzjerskim przerwała wypowiedź jednej z pracownic. Pani, która dotychczas opowiadała jedynie o hodowanych przez siebie i partnera pieskach, powiedziała do swojego klienta: „Ja tam nie czytam Biblii. Po prostu nie lubię science fiction”.

Dziwna to była wypowiedź, bez kontekstu. Klient nie zareagował, w salonie zapadła dość niezręczna cisza, więc fryzjerka, najprawdopodobniej zachwycona uchwyconym przez siebie porównaniem, powtórzyła: „Nie, nie, Biblii nie czytam, nie lubię s.f.”. Pozostawiając na boku ewidentną nieznajomość tematu (bo przecież science fiction to literatura fantastycznonaukowa, a nie fantasy, a o to zapewne fryzjerce chodziło), przyznam, że tamtego dnia, w tamtym fryzjerskim salonie odkryłem rzecz następującą – i ta kłopotliwa cisza, która zapadła (wszyscy wszak tę wypowiedź słyszeli), mi w tym pomogła. Kiedy się kogoś obraża, a obraza jest ewidentna i z pewnością dotyka rzeczy najważniejszych, każdy człowiek z niezbędnym minimum kultury czuje się zażenowany. Kto wie – może oglądając zachowania naszych elit, zwłaszcza politycznych, powinniśmy chodzić zażenowani od rana do wieczora, a w nocy śnić pełne zażenowania sny…

Nie o polityce i odczuciach jednak chcę pisać, raczej o uczuciu zranienia z powodu czyjejś wypowiedzi dotyczącej spraw dla nas świętych, które ktoś inny szarga. Ponoć w tolerancyjnym i nowoczesnym społeczeństwie naruszanie czyichś uczuć religijnych jest niepożądane, może się nawet stać przyczynkiem do sądowego pozwu. Znaczy to, że każdy w tym społeczeństwie może wyznawać swoją religię, a innym nie wolno z tego kpić. No cóż, praktyka pokazuje, że nie wolno, o ile dotyczy to wszystkich możliwych światopoglądów poza chrześcijańskim. I nie o krytykę chodzi, bo „prawdziwa cnota krytyki się nie boi”, wręcz jej pożąda, krytyka może być przecież konstruktywna. Raczej o hejt wszystkiego, co chrześcijańskie, katolickie. O tym, jakie jest oblicze tego hejtu we współczesnej Polsce, pisze Szymon Babuchowski („Dlaczego nas biją?”, ss. 36–37). Trudno się z nim nie zgodzić, kiedy stwierdza: „Problem w tym, że publikacje dotyczące Kościoła katolickiego coraz częściej wykraczają poza granice zwykłej krytyki. Zamiast piętnowania winy konkretnych osób, padają ciosy na odlew, uderzające w podstawy samej wiary; w to, co dla innych jest świętością. W świecie medialnym dokonało się dziwne przesunięcie: język otwartej wojny z Kościołem, kiedyś charakterystyczny tylko dla pism pokroju »Nie« czy »Fakty i Mity«, trafił do mediów głównego nurtu. Dla ilustracji problemu kilka cytatów z polskiej prasy z ostatnich dwóch lat: »Kościół katolicki to dziś pusta forma wypełniona zgniłą treścią» (Eliza Michalik, »Gazeta Wyborcza«, wrzesień 2020)”. Wcześniej nasz publicysta zaznaczył, że niektórzy mogą stwierdzić, iż Kościół sam sobie jest winien. Trudno jednak uwierzyć w to, że ludzie, którzy wypowiadają tak kategoryczne osądy, mają nie tylko szczere intencje, lecz także wystarczające kompendium wiedzy oraz przynajmniej odrobinę dobrej woli. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.