"Róbmy wszystko dla miłości, pamiętając, że miłość pragnie jedynie miłości; a wtedy nic nam nie wyda się trudne".
Anna Maria Redi urodziła się w Arezzo w 1747 roku. Była wychowywana bardzo pobożnie. Mając sześć lat była nazywana małą kontemplatyczką. Wszystkich pytała: "Powiedzcie mi, kim jest ten Bóg?".
Bóg obdarzył ją szczególnym, mistycznym rozumieniem słów św. Jana Apostoła: "Bóg jest miłością".
Ona faktycznie była przepełniona miłością. W opisach znajdziemy, że jej oczy były zawsze roześmiane. Swoim podejściem i postawą sprawiała, że w jej otoczeniu wszyscy dobrze się czuli. Kogokolwiek przyjmowała zajmowała się nim jak najznamienitszym gościem. Upewniała się, by było mu wygodnie, podawała coś do jedzenia i picia, pytała o życie osobiste, uważnie słuchała tego, co mówił. I każdego obdarzała na pożegnanie radosnym poczuciem zrozumienia i przyjęcia.
Jej skłonność do skupienia i modlitwy jeszcze przybrała na sile podczas lat spędzonych w klasztorze benedyktyńskim św. Apolonii we Florencji, gdzie otrzymała dobre wykształcenie liturgiczne. W tym czasie jej życie duchowe umocniło się w pobożności eucharystycznej i maryjnej.
Po powrocie do domu oznajmiła, że pragnie wstąpić do Karmelu. 1 września 1764 roku wstąpiła do klasztoru św. Teresy we Florencji, gdzie przywdziała habit karmelitański 11 marca 1765 roku, przyjmując imię Teresa Małgorzata od Najświętszego Serca Jezusa. Obdarzała inne zakonnice, zwłaszcza chore, dobrocią, która przynosiła im ogromną radość. Siostra Teresa Małgorzata od początku była uduchowioną, pełną pokory i cierpliwą zakonnicą.
Co ciekawe Teresa Małgorzata była szczególnie bliska siostrze Teresie Adelajdzie, która była już starszą kobietą i w dodatku głuchą, która ze względu na swój stan zdrowia przebywała w szpitalu. Obie potrafiły się ze sobą porozumieć.
W życiu Teresy Małgorzaty miały miejsce cuda. Najpierw wyżej wspomniana siostra Teresa Adelajda tuż przed śmiercią wyszeptała imię Teresy Małgorzaty, która przybyła do niej z drugiego końca klasztoru, choć fizycznie przecież nie mogła usłyszeć tego głosu. Innym razem jej pocałunek w policzek uwolnił nowicjuszkę od bólu zęba.
Teresa Małgorzata zmarła 7 marca 1770 r. we Florencji. Miała zaledwie 23 lata. Przez piętnaście dni jej ciało nie zdradziło żadnych oznak rozkładu i do dnia dzisiejszego nie uległo rozkładowi.
Tysiące osób przybywało do klasztoru św. Teresy. Pewnego dnia cieśla zakonny wziął jeden z fiołków przystrajających katafalk Teresy Małgorzaty i dotknął nim twarzy kobiety, która była zeszpecona chorobą skórną. Po dotknięciu natychmiast została uleczona. Inny robotnik w ten sam sposób uleczył swojego syna z zapalenia stawów.
Cuda św. Teresy Małgorzaty zaowocowały duchową odnową nie tylko we Florencji, ale i okolicach.
Błogosławioną ogłosił ją papież Pius XI 9 czerwca 1929 roku, a świętą 13 marca 1934 roku.
Warto przytoczyć jeszcze słowa modlitwy św. Teresy Małgorzaty:
"Pragnę Cię kochać, o mój Boże, miłością, która jest cierpliwa, miłością, która poświęca się Tobie bez reszty, miłością, która działa, i co najważniejsze, miłością, która nie ustaje. Tak jak kochający jakąś istotę myśli o niej często, tak i kochający Boga niech zawsze ma Go w swych myślach. Zwierciadłem, w którym musimy się przeglądać, by zdobyć Bożą miłość, jest Jezus Chrystus. Jeśli czyny naszych bliźnich nie są jednoznaczne, powinniśmy rozważać ich postępki tylko z najlepszej strony. Kiedy czyn jest godzien potępienia, powinniśmy zrobić wszystko, by dojrzeć słuszne intencje kryjące się za nim. Róbmy wszystko dla miłości, pamiętając, że miłość pragnie jedynie miłości; a wtedy nic nam nie wyda się trudne".
MG/brewiarz.pl/karmel.pl