Dziś w Kościele przypada uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej. Tradycja głosi, że cudowny obraz Matki Bożej Jasnogórskiej został namalowany przez św. Łukasza Ewangelistę na desce stołu z domu Świętej Rodziny w Nazarecie.
Zakonnicy siedzieli przy długich stołach jasnogórskiego refektarza. Nad wielką salą unosił się gwar rozmów. – Silentium! – rozległ się nagle donośny głos. Mnisi ucichli, rozglądając się ze zdziwieniem, któż to wzywa ich do uciszenia się. Po chwili wrócili do przerwanych pogawędek. – Silentium! – zabrzmiało ponownie. Gdy sytuacja powtórzyła się po raz trzeci, zdumieni paulini dostrzegli, że to przemawia ukrzyżowany Chrystus z umieszczonej na ścianie figury. Zrozumieli, że Jezus upomina ich przed zbliżającym się Wielkim Piątkiem.
Dobrze tu umrzeć
– To legenda, ale ona coś w sobie ma – opowiada ojciec Stanisław Tomoń, rzecznik Jasnej Góry. To „coś” to duch zakonu, którego członkowie od stuleci ożywiają starodawne mury jasnogórskiego klasztoru. Mury w części niedostępne dla zwykłych śmiertelników. To dziwne uczucie, gdy wkracza się do strefy ściśle klasztornej. Sanktuarium, pełne zazwyczaj zgiełku cisnących się tłumów, tu ma zupełnie inne oblicze. Za drzwiami furty jest cicho i spokojnie. Tonącymi w półmroku korytarzami przemykają z rzadka postacie w białych habitach. Na ścianach zabytkowe obrazy. Najwięcej jest portretów kolejnych przeorów. Wśród nich podobizna jednego z naszych rozmówców, najstarszego obecnie paulina, ojca Jerzego Tomzińskiego. – Jestem podobny? – śmieje się „oryginał”, stojąc pod swoim wizerunkiem. – Patrzcie, już mnie powiesili – żartuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak