Rosja, uważająca się za militarne supermocarstwo, doznała tak wielkich strat podczas inwazji w Ukrainie, że zabiega o pomoc wojskową innych krajów.
Pół roku po rozpoczęciu zaplanowanej na kilka dni „specjalnej operacji wojskowej” rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu przekonuje, że przebiega ona „zgodnie z planem”. Na rozpoczętych 16 sierpnia w Moskwie targach Forum Armia 2022 Władimir Putin mówił z kolei, że rosyjskie uzbrojenie jest „lata, a nawet dekady” przed sprzętem z innych krajów. To propaganda, w którą wierzą już tylko Rosjanie pozbawieni możliwości dotarcia do niezależnych źródeł informacji. W rzeczywistości rosyjskie wojsko ponosi gigantyczne straty. Codziennie aktualizowane przez Ukraińskie Siły Zbrojne statystyki 19 sierpnia informowały m.in. o zniszczeniu prawie 2 tys. czołgów, prawie 200 helikopterów oraz 234 samolotów. Nawet jeśli to zawyżone dane, amerykańskie i brytyjskie źródła potwierdzają ogrom strat najeźdźcy. Rosjanom kończą się precyzyjnie sterowane pociski oraz najnowsze czołgi. Straty powiększają się, od kiedy Ukraińcy zyskali możliwość uderzeń pociskami HIMARS w rosyjskie składy broni. Wraz z przedłużaniem się wojny pojawia się coraz więcej informacji o szukaniu przez Rosję wsparcia militarnego innych krajów. W tym kontekście wymienia się Iran, Koreę Północną oraz Syrię. Dla Rosji, marzącej o odbudowaniu pozycji supermocarstwa, występowanie przed mniejszymi i biedniejszymi krajami w roli petenta z pewnością jest upokarzające. Ważniejsze jest jednak pytanie: czy rzeczywiście wspomniane państwa mogą udzielić Rosji wsparcia, które odmieniłoby sytuację na froncie?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko