Parlament Europejski ma bardzo specyficzny zmysł historii.
Kiedyś zwróciłem uwagę Fransowi Timmermansowi, że kolejną antypolską debatę w komisji LIBE urządzili 31 sierpnia, żeby zatruć nam rocznicę zwycięstwa w Stoczni Gdańskiej. Teraz antyamerykańską debatę plenarną przeprowadzili w rocznicę amerykańskiej Deklaracji Niepodległości, 4 czerwca. W podjętej trzy dni później rezolucji strasburski Parlament potępił decyzję Sądu Najwyższego USA, który miesiąc temu, w orzeczeniu Dobbs vs. JWHO, przywrócił stanom prawo do ochrony życia, zniesione pół wieku temu w orzeczeniu Roe vs. Wade. Wtedy Sąd Najwyższy uznał, że prawo do tzw. aborcji wynika ze swobody życia prywatnego. Konserwatyści przez niemal pół wieku dążyli do odwrócenia tamtego wyroku. Parlament Europejski skrytykował nie tylko nowe orzeczenie, ale zaatakował również demokrację po obu stronach Atlantyku. W art. 1 rezolucji wezwał wszystkie parlamenty stanowe w USA, które chronią życie przed urodzeniem – do uchylenia tego ustawodawstwa, a przy okazji potępił również europejskie państwa (Polskę, Słowację, Węgry, Chorwację, Włochy, Maltę), które w jakikolwiek sposób przeciwstawiają się aborcjonizmowi. Za tym kuriozalnym dokumentem głosowało ponad 62 proc. posłów.
Co ciekawe jednak, wśród przeciwnej mniejszości było sporo wybitnych polityków największej w PE Europejskiej Partii Ludowej, m.in. b. przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani, b. premier Litwy Andrius Kubilius, b. wiceprzewodniczący Parlamentu Rainer Wieland, kandydat EPP na przewodniczącego Komisji Europejskiej Manfred Weber czy wreszcie Monika Hohlmeier, córka historycznego przywódcy bawarskiej CSU Franza Josefa Straussa. Jednak nawet postawa tak znaczących federacyjnych kolegów nie zachęciła polityków PO i PSL do wystąpienia, jeśli już nie w obronie prawa do życia i własnego kraju, to przynajmniej własnych deklaracji programowych czy dobrych relacji euro-amerykańskich. Najdosłowniej wyjątkiem potwierdzającym tę ponurą regułę był Krzysztof Hetman, jedyny poseł polskiej opozycji, który głosował przeciw strasburskiemu manifestowi kontrkultury śmierci.
Formalnie rzecz biorąc, na ten parlamentarny eksces, jawnie naruszający traktatowe kompetencje i zobowiązania Unii, powinna reagować Komisja Europejska – „strażniczka traktatów” i praworządności. Parlament Europejski – jako jedna z władz Unii Europejskiej – nie powinien prowadzić polityki w sprawach, które do Unii nie należą, a tym bardziej nie powinien atakować jej państw. Komisja, owszem, zareagowała, tyle że poparciem dla parlamentarnego ekscesu. Komisarz Helena Dalli, występując oficjalnie w imieniu KE, oświadczyła, że decyzja amerykańskiego Sądu Najwyższego „stanowi krok wstecz od utrwalonej normy prawnej dotyczącej praw reprodukcyjnych w Stanach Zjednoczonych i (…) wydarzenie to przypomina, że ciężko wywalczonych praw nigdy nie należy traktować jako zdobytych raz na zawsze. UE jest zdecydowana realizować zobowiązania w dziedzinie praw podstawowych dziewcząt i kobiet (…), odmawianie kobietom dostępu do aborcji może stanowić pogwałcenie praw do opieki zdrowotnej i życia prywatnego (…), Unia Europejska popiera pełną opiekę zdrowotną oraz prawa seksualne i reprodukcyjne we wszystkich krajach świata. Oznacza to zapewnienie kobietom i dziewczętom cielesnej autonomii, wolnego wyboru w kwestii ich ciał”. Zapowiedziała, że Unia nadal będzie finansować organizacje działające „na rzecz zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych”. Zakończyła dramatyczną deklaracją, że „prawa kobiet i dziewcząt są zagrożone, zagrożone są rozwiązania, o które walczyły i które są [!] w samym sercu wartości UE”, i zadeklarowała, że„Unia Europejska będzie współpracować ze wszystkimi partnerami na świecie, aby realizacja praw podstawowych należnych kobietom postępowała naprzód”.
Postanowiłem tak szeroko zacytować komisarz Dalli, żeby było jasne, że w wypadku antyamerykańskiego manifestu nie chodzi tylko o parlamentarną retorykę, ale o polityczną podstawę brutalnej aborcyjnej polityki, którą Komisja Europejska chce prowadzić „ze wszystkimi [aborcyjnymi] partnerami na świecie”, finansując wszędzie wywrotową aborcyjną działalność. A niezależnie od zrozumiałego oburzenia – co to wszystko ma wspólnego z jednością europejską?•
Marek Jurek