Rosjanie wybrali Dmitrija Miedwiediewa (otrzymał blisko 70 proc. głosów) na nowego prezydenta swego kraju, dlatego że wskazał go Władimir Putin.
Zresztą Putin nie zamierza usuwać się w cień. Stanie na czele rządu i, jak zapowiada, będzie realizować plan reformy Rosji do 2020 r. Wszystko więc wskazuje na to, że Putin i Miedwiediew będą rządzić wspólnie. Będą jak dwie głowy carskiego orła, który jest w herbie Rosji.
Kampanii wyborczej właściwie nie było, gdyż Miedwiediew unikał jakichkolwiek dyskusji ze swymi rywalami – liderem komunistów Ziuganowem (dostał 17 proc. głosów), znanym z temperamentu i niekonwencjonalnych wypowiedzi nacjonalistą Żyrynowskim (ponad 11 proc) i bliżej nikomu nieznanym liberałem i masonem Bogdanowem (otrzymał ok. 2 proc. głosów). Żaden z nich nie stanowił rzeczywistej alternatywy dla namaszczonego przez Putina następcy. Kremlowskie elity powtarzają, że Rosja buduje „suwerenną demokrację”, czyli odpowiadającą jej specyfice, bez oglądania się na zachodnie wzorce.
W istocie z demokracji pozostała jedynie procedura, która bardziej przypominała referendum aniżeli rzeczywisty wybór konkretnej osobistości politycznej. Gdy porówna się ten system z toczącymi się właśnie prawyborami w Stanach Zjednoczonych, gdzie kandydaci ciągle publicznie debatują i walczą zaciekle o każdy głos, widać, jaka przepaść dzieli system stworzony w Rosji od procedur obowiązujących w innych krajach.
Nie po raz pierwszy w ten sposób dokonała się zmiana władzy w Rosji. Putina także wskazał Borys Jelcyn, kiedy postanowił zakończyć swą karierę polityczną. Poparcie Kremla oraz wojna w Czeczenii umożliwiły wówczas Putinowi zdobycie takiej popularności, że wygrał w pierwszej turze. Podobnie jak dzisiaj Miedwiediew. Być może taka będzie już stała procedura wyłaniania władców Rosji.
Na tydzień przed wyborami Miedwiediew wygłosił kilka ważnych przemówień. Nie zawsze akcentował w nich to samo co Putin. Sporo mówił o znaczeniu wolności mediów oraz niezawisłości sądów. Używał znacznie bardziej liberalnej i demokratycznej retoryki aniżeli dotychczasowy główny lokator Kremla. Co jednak najistotniejsze, twardo podkreślał, że po wyborach, zgodnie z ustrojem Rosji, pełnia władzy pozostanie w rękach prezydenta. Jeśli to prawda, to oznacza, że Putin jako premier stanie wobec trudnego zadania słuchania kogoś, kogo sam stworzył. Miedwiediew jeszcze nigdy za nic sam nie odpowiadał. Teraz w jego rękach spoczną losy jednego z największych krajów świata oraz walizka z kodami startowymi rosyjskich rakiet jądrowych. Już dawno nikt tak nie wchodził bocznymi drzwiami na arenę światowej polityki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie - komentarz: Andrzej Grajewski